Paticcasamuppada - wypisy i komentarze


Załóżmy, że człowiek wędrujący po gęstym lesie znalazłby starodawną ścieżkę, starodawną trasę, uczęszczaną przez ludzi dawnych czasów i podążyłby nią i czyniąc tak odkryłby starożytne miasto, starożytną królewską stolicę, gdzie mieszkali ludzie dawnych czasów, z parkami, gajami i jeziorami, otoczone murem, o pięknym widoku, tak też ja odkryłem starodawną ścieżkę, starodawną trasę uczęszczaną przez W Pełni Przebudzonych dawnych czasów. SN 12: 65 D 14

Natura rzeczy jest niezmienna w czasie i przestrzeni. Ale jaka ona jest? O co tak naprawdę chodzi w życiu? Sytuację zwykłego człowieka dobrze oddaje wypowiedź Connellego: „Nikt nie zaczyna gry bez poznania jej zasad. A jednak większość z nas gra w niekończącą się grę życia bez nich, ponieważ nie jesteśmy w stanie odkryć jakimi one są”. Bez przewodnictwa Dhammy ludzie w mniejszym lub większym stopniu błądzą po omacku. Dhamma jako opisująca naturę rzeczywistości, jest jedynym godnym zaufania przewodnikiem. Przewodnikiem, którego obecność jest niezbędna, choć z jej niezbędności zwykły człowiek nie zdaje sobie sprawy.

Z powyższego cytatu jasno wynika, że Budda nie jest twórcą Dhammy, lecz jej ponownym odkrywcą. Czasami pojawiają się tak zwani milczący Buddowie, którzy doskonale rozumiejąc jak trudna do pojęcia przez pogrążoną w mrokach niewiedzy ludzkość jest Dhamma, dają sobie spokój z jej nauczaniem. Nasz historyczny Budda ogłaszając Dhammę, nie jest zatem „tylko” odkrywcą, lecz także ofiarodawcą wolności i nieśmiertelności. „Czy potrafisz przekazać mi swoje oświecenie?”, pyta pewien poszukiwacz prawdy współczesnego indyjskiego mistrza. „Oczywiście, ale czy ty potrafisz je przyjąć?” Ta anegdota dobrze obrazuje podstawy problem, że choć Dhamma jest podarunkiem nieśmiertelności, mało kto jest gotowy go przyjąć. Nie tylko pojawienie się Buddy jest niezmiernie rzadkim zjawiskiem, niezmiernie trudno spotkać i tego, kto byłby w stanie zrozumieć Dhammę Buddy.

Pomyślałem: „Ta Dhamma, którą osiągnąłem jest głęboka, trudna do zobaczenia i trudna do odkrycia. To najspokojniejszy i nadrzędny cel ze wszystkich, nieosiągalna przez zaledwie rozumowanie, subtelna i do doświadczenia przez ludzi mądrych. Ale to pokolenie polega na przywiązaniu, gustuje w przywiązaniu, rozmiłowuje się w przywiązaniu. Jest trudnym dla takiego pokolenia zobaczenie prawdy, mianowicie specyficznego uwarunkowania, współzależnego powstawania. I jest trudno zobaczyć tą prawdę, mianowicie uspokojenie wszystkich determinacji, uwolnienie się od posiadłości, wyczerpanie pragnienia, zanik pożądania, wstrzymanie, wygaszenie. I gdybym nauczał Dhammy, inni nie zrozumieliby mnie i to byłoby dla mnie męczące i kłopotliwe". M 26

Współzależne powstawanie jest nauką specyficzną dla Buddów, jest to inaczej Druga Szlachetna Prawda o powstawaniu cierpienia. Kto ma jakieś wątpliwości jak trudna jest to nauka i z drugiej strony jak ważne jest jej zrozumienie, powinien się zapoznać z tym jak Budda strofuje czcigodnego Anandę, który stwierdził, że jemu współzależne powstawanie jawi się całkiem prostym: „Cudownym to jest, wspaniałym to jest, jakim głębokim jest to współzależne powstawanie i jakim głębokim się wydaje. Ale dla mnie jawi się ono jako całkiem proste”. - "Nie mów tak Anando, nie mów tak Anando. To współzależne powstawanie jest głębokie i głębokim się wydaje. To przez nie postrzeżenie i brak penetracji tej Nauki, to pokolenie jest jak splątany motek, poplątana nić, sterta trawy i nie wyszło poza zatracenie, chorą destynację, królestwo żałości, samsarę". D 15

Tu możemy tylko zaznaczyć, że choć zrozumienie w/p wymaga olbrzymiego wysiłku intelektualnego i intensywnych studiów, najlepszym miejscem do tego nie jest sala wykładowa na uniwersytecie ale leśna pustelnia i ścisłe przestrzeganie poleceń Buddy takich jak ograniczenie snu i jedzenia. Jedzący do syta śpioch stoi praktycznie na przegranej pozycji. Owszem, może zostać profesorem i dawać wykłady o współzależnym powstawaniu, ciągle jednak będzie on raczej „ofiarą” współzależnego powstawania niż rzeczywiście rozumiejącym w/p.


Jest, mnisi, nie-zrodzone, nie powstałe, nie-uczynione, nie-determinowane; bo gdyby, mnisi, nie było nie-zrodzonego, nie-powstałego, nie-uczynionego, nie-determinowanego, ucieczka z tego co zrodzone, powstałe, uczynione, determinowane, nie pojawiłaby się. Udana 80

W innym miejscu Budda daje wskazówkę jak można rozpoznać element nie-determinowany. Otóż znakami nie-determinowanego jest to, że jego początek się nie manifestuje, koniec się nie manifestuje i zmiana gdy obecne się nie manifestuje. Jak widzimy, mamy tu do czynienia z pewnym rodzajem nieskończoności i ewidentnie ma on wiele wspólnego z naszą odwieczną niewolą w samsarze. Ignorancja we w/p jest właśnie niewiedzą o elemencie nie-determinowanym. I tak, puthujjana nic nie wie o nie-zrodzonym, a arahat jest tym elementem. Ale przecież arahat też kiedyś był puthujjaną … Dodając dwa do dwóch możemy zaryzykować stwierdzenie, że w doświadczeniu puthujjana co prawda jest obecny element nie-determinowany, ale nie zostaje on rozpoznany jako taki.* I tak, z ignorancją jako warunek, determinacje.... Uzyskujemy strukturę ignorancji, która jest bardzo stabilna (nie mylić z trwałą), gdzie doświadczenie puthujjana jest, można by rzec, invariant under transformation. Owszem, samo doświadczenie się zmienia, pojawiają się i rozpadają kolejne ciała, ale struktura doświadczenia jest niezmienna, ignorancja i entuzjazm dla istnienia, choćby z racji zapominania (zapominanie możemy zaklasyfikować po stronie ignorancji**) nie zmniejsza się.

*To czym wcale nie jesteśmy zainteresowani, może być tym czym jesteśmy.
Nanamoli Thera

**Gdybyśmy pamiętali o wszystkich naszych bolesnych doświadczeniach, o starościach i agoniach dajmy na to tylko z ostatnich 100 istnień, to nawet najwięksi głupcy straciliby znaczną cześć swego entuzjazmu do istnienia, a ludzie rozumni z pewnością podjęliby bardziej stanowcze działania by zatrzymać ten proces odrodzin. Tyle, że nie pamiętamy, nie wiemy ... I tu właśnie powinna wejść do gry saddha – wiara, która w sytuacji predominującej roli ignorancji zastępuje szlachetnemu uczniowi wiedzę. Tyle, że znów wpadamy w zamknięty krąg, bo puthujjana nie tylko jest ofiarą avijja, jest też ofiarą braku wiary.


Czy mówicie tylko o tym, coście sami poznali, zobaczyli i zrozumieli?” „Tak, czcigodny panie”. „Dobrze, mnisi. Zatem zostaliście poprowadzeni przeze mnie tą Dhammą, widzialną tutaj i teraz, bezpośrednią, zapraszającą do wglądu, naprowadzającą, do osobistego doświadczenia przez ludzi mądrych”. M 38

Bardzo ważną rzeczą jest zdanie sobie sprawy, że co prawda w praktyce buddyjskiej chodzi o zakończenie procesu transformacji i uwolnienie się od samsary, samo w/p nie jest opisem procesu, w jaki sposób dochodzi do ponownych odrodzin, ale opisem doświadczenia puthujjany, bo to właśnie niewiedza o tym czym w rzeczywistości jest doświadczenie puthujjany jest przyczyną odwiecznego zniewolenia. Można to wyrazić słowami: „Z ignorancją na temat współzależnego powstawania, współzależne powstawanie” … Jeszcze innymi słowami, we w/p chodzi o to by puthujjana zobaczył tutaj i teraz własną ignorancję, a nie by zobaczył jak świadomość przechodzi z ciała do ciała, zobaczenie czego po prostu dla większości ludzi jest niemożliwe, gdyż wymaga paranormalnych zdolności. „Czy mówicie tylko o tym, coście sami poznali, zobaczyli i zrozumieli?” Jednym z objawów ignorancji jest branie rzeczy które są obiektem wiary, za rzeczy które są obiektem bezpośredniej wiedzy. Nasze przyszłe narodziny są dla nas obiektem wiary i takim muszą pozostać, nawet jeżeli pojawi się u nas wgląd we współzależne powstawanie. Kto wierzy, że można poznać coś czego się ewidentnie nie da poznać (przynajmniej bez rozwinięcia zdolności nadnaturalnych) jest po prostu bardzo nieinteligentny i dorównuje w swej ignorancji temu kto swoją wiarę bierze za wiedzę, jak to się przytrafia wielu ludziom religii i ateistom,„wiedzącym”, że Bóg jest lub, że nie ma Boga. Dhamma jest widzialna tutaj i teraz przez inteligentnych ludzi, którzy kiedy wierzą, rozumieją „wierzę”, kiedy poznają bezpośrednio, rozumieją „wiem i widzę”.


To zostało powiedziane przez Zrealizowanego: „Kto widzi współzależne powstawanie widzi Dhammę; kto widzi Dhammę, widzi współzależne powstawanie”. I te pięć agregatów objętych utrzymywaniem jest powstałe współzależnie. M 28

Jak wiemy, z M 44 te pięć agregatów objętych utrzymywaniem Zrealizowany nazywa osobą. Zwykły człowiek uważa się za osobę, kogoś, podmiot obdarzony ekstra-temporalnym „ja”. Nie widzi on, że osoba jest powstała współzależnie, że chęć, cieszenie się, inklinacja i trzymanie bazujące na tych pięciu agregatach objętych utrzymywaniem jest powstaniem cierpienia; nie widzi, że usunięcie chęci i pożądania, porzucenie chęci i pożądania tych pięciu agregatów objętych utrzymywaniem jest wstrzymaniem cierpienia. I z jego ignorancją jako warunek, determinacje … Tak koło się zamyka: z niewidzeniem współzależnego powstawania, współzależne powstawanie (być sankhata czy paticcasamupanna – determinowanym czy powstałym współzależnie to synonimy). W rzeczy samej, to sytuacja analogiczna do paragrafu 22 z powieści Hellera. Temu kto nie czytał, przypominam, że paragraf 22 zezwalał żołnierzowi na odejście ze służby o ile napisze podanie o zwolnienie i przedłoży papiery zaświadczające, że jest wariatem. Było w tym tylko jedno małe ale, sam fakt, że składał on podanie o zwolnienie ze śmiertelnie niebezpiecznej służby jasno pokazywał, że nie jest on znowu takim wariatem i oczywiście był załatwiany odmownie. Sytuację paragrafu 22 widzimy dobrze w Nauce Buddy gdy puthujjana zaczyna praktykę Dhammy. By wyrobić sobie właściwy pogląd, co jest wglądem we współzależne powstawanie, musi on właściwie praktykować Dhammę. Ale … nie jest w stanie właściwie praktykować Dhammy, bez właściwego poglądu … Poszukiwacz prawdy stara się, wysila, medytuje lecz prawda jest tam, gdzie nie da się znaleźć żadnego poszukiwacza. I tak poprzez swe wysiłki, poszukiwacz utrzymuje stały dystans do prawdy. Dopiero wraz z wglądem we w/p poszukiwacz zaczyna rozumieć, jaka praca jest do wykonania:

A jak widzą ci z wglądem? Tu mnich widzi cokolwiek doszło do istnienia jako doszłe do istnienia. Widząc w ten sposób wszedł on na drogę do beznamiętności w stosunku do tego, drogę do zaniku i wstrzymania pożądania tego. Tak widzi ten z wglądem. Itv 49




To mówiąc, mnisi, to proklamując, zostałem bezzasadnie, daremnie, fałszywie i błędnie zaprezentowany przez pewnych pustelników i braminów w ten sposób: „Pustelnik Gotama jest tym kto zwodzi; naucza anihilacji, destrukcji, eksterminacji żyjących stworzeń”. Tak jak nie jestem, jak tego nie proklamuję, tak zostałem bezzasadnie, daremnie, fałszywie i błędnie zaprezentowany przez pewnych pustelników i braminów w ten sposób: „Pustelnik Gotama jest tym kto zwodzi; naucza anihilacji, destrukcji, eksterminacji żyjących stworzeń”. Mnisi, zarówno dawniej jak i teraz, to czego uczę to cierpienie i wstrzymanie cierpienia. M 22

Bądźmy szczerzy, taka interpretacja Nauki Buddy jest całkiem naturalna dla zwykłego człowieka, kiedy dowiaduje się, że ostatecznym celem Dhammy jest wstrzymanie osoby. Z punktu widzenia osoby, Budda naucza anihilacji, destrukcji, eksterminacji istniejących stworzeń. To czego jednak już zwykły człowiek nie widzi, to to, że jego punkt widzenia jest determinowany przez ignorancję. Inną nazwą na ignorancję jest złudzenie. I teraz dla przeciętniaka są otwarte dwie drogi. Albo pod wpływem złudzenia dokona oceny Nauki Buddy i uzna ją za w mniejszym lub większym stopniu niesatysfakcjonującą, albo też, kierowany wiarą uzna, że to Budda ma rację a on się myli i jego stan „bycia osobą” jest cierpieniem. Ta druga opcja jest oczywiście związana z podjęciem odpowiedniej praktyki, dzięki której puthujjana sam dla siebie będzie mógł zobaczyć cierpienie o którym mówi Budda, tym samym przestając być puthujjaną i stając się ariya mającym wgląd we współzależne powstawanie. W każdym bądź razie widzimy, że elementu wiary nie da się uniknąć. Rzeczywistość znacznie odbiega od tego co puthujjana zwykł sobie wyobrażać, że jest prawdą i żeby mógł jej doświadczyć sam, na początkowych etapach praktyki wiara jest niezbędna. Tyle, że nikt nie każe w Dhammie wierzyć w absurdy: „To 'poświęcenie intelektu' o którym św Ignacy Loyola mówi, iż zadowala Boga jest wymagane również w fizyce kwantowej, gdzie trzeba się podpisać pod propozycją, że są liczby, które nie są jednostkami (entities). Nie wymaga się tego jednak od podążającego za Nauką Buddy, którego zaufanie czy przekonanie jest podobne do tego jakie ma pacjent do doktora. Pacjent akceptuje na wiarę, że doktor wie więcej o jego schorzeniu niż on sam i podporządkowuje się zaleceniom doktora. Daleki od tego by mówić swoim uczniom: 'Musicie zaakceptować na wiarę ode mnie, że czarne to białe', Budda mówi: 'To co musicie zaakceptować na wiarę ode mnie to to, że sami nieopatrznie założyliście, że czarne to białe i że to jest powodem waszego cierpienia'”. Nanavira Thera

Ale Sariputto, jeżeli spytaliby ciebie: 'Przyjacielu Sariputto, przez jaki rodzaj uwolnienia zdeklarowałeś finałową wiedzę tak: 'Narodziny wyczerpane, święte życie przeżyte, co trzeba było wykonać zostało wykonane, nigdy więcej tego stanu istnienia?' , tak zapytany, jakbyś odpowiedział?” „Gdyby zapytali mnie tak, czcigodny panie, odpowiedziałbym w taki sposób: 'Przyjaciele, przez wewnętrzne uwolnienie, przez zniszczenie wszelkiego utrzymywania, trwam uważny w taki sposób, że skazy nie płyną we mnie i nie pogardzam sobą ...'”. „Dobrze, Sariputto! Jest inna metoda wyjaśnienia w skrócie tego samego punktu: 'Nie mam niepokoju odnośnie skaz ogłaszanych przez Pustelnika, nie wątpię, że zostały porzucone przeze mnie'”. SN 12. 32

Arahat wcale nie musi mieć bezpośredniej wiedzy o tym, że po rozpadzie ciała nie pojawi się nowe ciało. Jednak w oparciu o informacje jakie otrzymał od Buddy, widzi on, że skazy o których mówi Budda, będące przyczyną odrodzin, są u niego nieobecne. Nisargadatta Maharaj, zanim jeszcze odrzucił ideę odrodzin, nie tylko u arahata, ale kogokolwiek, na pytanie czy jest pewny, że nie pojawi się w nowym ciele, odpowiedział: „Skąd, mógłbym to wiedzieć? Ale nie boję się ewentualnego ponownego pojawienia”. Refleksja arahata rozpoznającego swe wyzwolenie wygląda tak: 'Rozumie on: „To pole percepcji jest puste od skazy zmysłowego pragnienia". Rozumie on: "To pole percepcji jest puste od skazy istnienia". Rozumie on: "To pole percepcji jest puste od skazy ignorancji. Jest tu tylko ta ilość zakłóceń (nie-pustka), mianowicie witalne determinacje jako warunek zależne od (obecności) tego ciała z jego sześcioma bazami". Tak widzi on za puste to co nieobecne, ale to co obecne rozumie tak: "To wciąż jest obecne". I to jest dla niego zejście w pustkę, zgodnie z rzeczywistością, bez przekłamań w znaczeniu i czyste'. M 121 Narodziny są ogniwem w/p. I jako takie ariya ma o nich bezpośrednią wiedzę. W doświadczeniu arahata ciało jest tylko pewnym zakłóceniem w polu percepcji, wraz ze wstrzymaniem ignorancji, wstrzymana została wszelka identyfikacja z ciałem i pojawienie się ciała w doświadczeniu nie jest połączone z ideą „ja się urodziłem”. I tak, mamy wstrzymanie narodzin. Ariya widzi także, że puthujjana jest ofiarą błędnej identyfikacji z ciałem, stąd „narodziny”. I to jest jego bezpośrednia wiedza. Natomiast to, że tak długo jak w umyśle obecna są idee „ja się urodziłem”, „ja umrę”, będzie się też pojawiało nowe ciało, tu większość ariya musi zdać się na wiarę w Buddę. Inteligentny człowiek potrafi rozpoznać co jest jego bezpośrednią wiedzą a co jest jego wiarą. Ci którzy twierdzą, że w/p pokazuje jak dochodzi do odrodzin, po prostu nie są zbyt inteligentni, dla człowieka nie dysponującego paranormalnymi zdolnościami, odrodziny nie mogą stać się bezpośrednią wiedzą. Ale jakkolwiek byliby nieinteligentni wierzący, że w/p demonstruje jak dochodzi do odrodzin, ciągle jeszcze górują nad głupcami, którzy twierdzą, że Budda nie nauczał o odrodzinach i że w rzeczywistości nie ma takiej rzeczy. Oczywiście sam fakt, że ktoś nie wierzy w odrodziny, nie determinuje go jeszcze jako „nadzwyczajnego głupca”, to dzieje się dopiero, gdy swoje poglądy przypisuje on Buddzie. Wystarczy tylko pobieżna znajomość Sutt, aby się przekonać, że cała Nauka Buddy opiera się na akceptacji fenomenu ponownych narodzin. Gdy człowiek jest na tyle inteligentny, że rozpoznaje iż Budda nauczał o odrodzinach, ale mimo tego w nie nie wierzy, jest tylko zwyczajnym głupcem. Skąd tak ostra ocena? Nie wynika ona u mnie bynajmniej z fanatycznej wiary w odrodziny, która kazałoby mi wszystkich w nie niewierzących określić jako głupców. Sprawa jest trochę bardziej skomplikowana. Otóż jest coś takiego jak właściwy pogląd który zakłada między innymi pełną odpowiedzialność za czyny – wiarę, że każde nasze działanie będzie miało jakiś rezultat, który będziemy musieli odczuć. To praktycznie wymusza wiarę w odrodziny, ktoś kto w nie nie wierzy, neguje prawo działania, kammy, bo jest jasne, że w tym życiu nie doświadczamy bezpośrednio wszystkich rezultatów naszych działań. Oczywiście całkiem śmiało możemy zanegować i prawo działania. Tyle, że taka negacja jest określana przez Buddę jako błędny pogląd utrzymywany przez głupców. Ta dygresja o prawie działania wynika z tego, że pewni błądzący ludzie bez wiary w odrodziny odczuwają sympatię do czcigodnego Nanaviry, z uwagi na jego „symultaniczną wizję” współzależnego powstawania ograniczającego się do tego co tutaj i teraz. Jednakże ta sympatia jest całkowicie jednostronna i czcigodny Nanavira zupełnie nie ma nic wspólnego z głupcami pozbawionymi wiary, którzy zamiast rezygnować ze swoich poglądów i dostosowywać je do tego co głoszą teksty Pali, manipulują tekstami by zgadzały się z ich osobistymi poglądami. To nic innego jak ditthupadanautrzymywanie poglądów. A z utrzymywaniem jako warunek, istnienie, z istnieniem jako warunek, narodziny, z narodzinami jako warunek, starość i śmierć.


Kiedyś w przeszłości, mnisi, pewien bóg z towarzystwa Tavatimsy przebywał w Gaju Nanda, zaopatrzony i wyposażony w pięć strun boskich zmysłowych przyjemności, z towarzyszącą mu grupą boskich nimf. Przy tej okazji wypowiedział on te wersy:
Nie znają błogości
Ci co nie widzieli Nandany
Bytowiska przebywających w chwale bogów
Należących do towarzystwa Trzydziestu.

Kiedy to zostało powiedziane, mnisi, pewien bóg odpowiedział wersami temu bogowi:

Czy nie znasz głupcze
Tej maksymy arahatów?
Nietrwałe są wszystkie determinacje;
Pojawiać się i znikać leży w ich naturze.
Po powstaniu, zanikają,
Ich uspokojenie jest błogością.
SN 1:10

Determinacje – sankhara – to fundamentalne pojęcie we współzależnym powstawaniu. Być rzeczą powstałą współzależnie i być rzeczą determinowaną, to synonimy – sankhata = paticcasamupanna. Z ignorancją jako warunek, determinacje, oznacza zatem: z ignorancją jako warunek, współzależne powstawanie. Wstrzymanie wszystkich determinacji wiedzie do wstrzymania współzależnego powstawania. Powiedzmy coś o ignorancji, jak działa ona w praktyce. W takim przypadku, ze względów edukacyjnych najlepiej posłużyć się przykładami prosto z życia. Bhikkhu Bodhi w swej krytyce pism Nanaviry Thery stwierdza, że trzy rodzaje determinacji, na które powołuje się ten mnich: kayasankhara, vacisankhara, i cittasankhara nie występują nigdy w kontekście współzależnego powstawania a tylko w kontekście osiągnięcia wstrzymania percepcji i uczucia. Tu mamy do czynienia z dwoma rodzajami ignorancji. Pierwsza ignorancja jaka manifestuje się w wypowiedzi Bhikkhu Bodhi, jest zwykłą niewiedzą. Bhikkhu Bodhi wydaje się nie rozumieć, że wstrzymanie współzależnego powstawania a osiągnięcie wstrzymania percepcji i uczucia są ze sobą witalnie powiązanie, bo przecież właśnie o to chodzi w praktyce by wstrzymać współzależne powstawanie, a jednym ze sposobów na to jest osiągnięcie wstrzymania percepcji i uczucia. W osiągnięciu tym wszystkie determinacje determinujące świadomość puthujjana znikają i mnich po wyjściu z tego osiągnięcia jest co najmniej nie-powracajacym, problem odwiecznej samsary został rozwiązany. Ale ignorancja nie jest tylko prostą niewiedzą. Gdyby ignorancja była tylko prostą niewiedzą wyzwolenie się z samsary nie byłoby takie trudne. Avijja jest jednak także niechęcią poznania prawdy i pojawia się jako chroniąca fałszywą wiedzę. Jeżeli tego nie wiemy, możemy być zdziwieni, pamiętając to co powiedział w krytyce pism Nanaviry Bhikkhu Bodhi. Otóż w komentarzu do Sutty M 9 pisze on właśnie o tych trzech determinacjach: „W kontekście doktryny współzależnego powstawania formacje (sankhara) są korzystnymi i niekorzystnymi intencjami, lub, w skrócie kammą. Cielesna formacja jest intencją wyrażona przez ciało, werbalna formacja jest intencja wyrażoną mową, i mentalna formacja jest intencją która pozostaje wewnętrzna bez dojścia do cielesnej czy werbalnej ekspresji”. I tak widzimy, że Bhikkhu Bodhi raz twierdzi, że te determinacje nigdy się nie pojawiają w kontekście w/p a raz neguje, to co mówił uprzednio i kiedy musi przyznać, że jednak się pojawiają, to wtedy znaczą one kammę, a nie to co Sutty mówią, że znaczą. Oczywiste jest, że Bhikkhu Bodhi nie oszukuje czytelników z premedytacją. U ofiary współzależnego powstawania, nieobeznanej z medytacją wglądu takie zapominanie o niewygodnych danych odbywa się praktycznie automatycznie, co pozwala prezentować świadomości posiadane poglądy jako spójne i bez wewnętrznej sprzeczności*. Nie jest kłamcą ten co oszukuje samego siebie. Problemem samo-zwodzenia się przez posiadanie poglądów Budda zajmuje się w kontekście współzależnego powstawania, gdy omawia ditthupadana, utrzymywanie poglądów. Człowiek nie jest istotą racjonalną i nie wycofuje się tak łatwo z błędnych poglądów, gdy tylko pojawią się nowe dane, które ewidentnie je podważają. Dzieje się to dlatego, iż poglądy stają się „zawłaszczone”, są niejako częścią składową osobowości - to moje poglądy - i ich podważanie nie jest odczytywane jako chęć pomocy w poznaniu prawdy ale jako bezpośredni atak na osobowość. Tu można stosować różne techniki obronne, prowadzące do lekceważenia niewygodnych danych, jedną z nich jest na przykład podważanie wiarygodności źródła z którego pochodzą. W ostateczności umysł stosuje zapominanie, co ma miejsce w przypadku Bhikkhu Bodhi**.
Jaka z tego płynie dla nas nauka? Otóż skoro zrozumienie współzależnego powstawania jest czymś więcej niż sprawą życia i śmierci - jest sprawą nieśmiertelności - i znając naturalną tendencję do zawłaszczania poglądów, dopóki nie mamy bezpośredniego wglądu we w/p bardzo korzystne jest nie zamykanie dialektyki i nie utrzymywanie sprecyzowanego poglądu na w/p, a przynajmniej pamiętanie, że bez bezpośredniego doświadczenia tak naprawdę nie widzi się współzależnego powstawania. Inną lekcją jaką daje nam Bhikkhu Bodhi jest pogłębienie wiary w Sutty. Musimy sobie przede wszystkim zdać sprawę, że jesteśmy puthujjaną bez właściwego poglądu z błędnymi ideami na temat Dhammy. By zmienić ta sytuację, musimy ustanowić właściwy dogmat, jaki zapewniają nam Sutty i trzymać się zasady: „ja się mylę, Sutty mają rację". I skoro Sutty jasno i precyzyjnie określają znaczenie trzech determinacji kayasankhara, vacisankhara, i cittasankhara jako odpowiednio: wdech i wydech, myślenie i rozważanie, percepcję i uczucie, to takie jest ich znaczenie. Nie pasuje to do naszych poglądów? To najlepszy znak, że coś z naszymi poglądami jest nie tak i że najwyższy czas by się z nich wycofać. Niestety, trzeba powiedzieć, że mało wśród ludzi jest poszukiwaczy prawdy, większość woli żyć w ignorancji chroniąc swe własne błędne poglądy. Jak powiada Snerg, żadne słowa nie przekonają do prawdy tego kto jej nie poszukuje. Mądre słowa, choć stawiają wysiłek pisania o ignorancji we współzależnym powstawaniu w dość dwuznacznym świetle. Bo któż w dzisiejszych czasach poszukuje prawdy. Jednakże, jak powiada mistrz Eckhart, prawda jest rzeczą tak szlachetną, że gdyby było możliwe, że Bóg oddaliłby się od Prawdy, to on odwróciłby się od Boga i trwał przy prawdzie. W naszej terminologii nibbana a prawda to jedno i ten kto chce ją poznać musi być gotów do rezygnacji z wielu rzeczy, które jako puthujjana uznał za prawdę. Warto pamiętać, że poznanie w Dhammie jest związane przede wszystkim z uwalnianiem się od przywiązań, ( patrz M 37) i osobiste poglądy są tym do czego puthujjna przywiązuje się bardzo mocno, tak mocno, że Budda uznał za konieczne rozpoznanie tego przywiązania jako osobnego rodzaju upadana.

*Ciekawa obserwacja psychologiczna Le Bona, pośrednio związana z naszym tematem: "Trudno zresztą sądzić, że wykazanie słuszności jakiejś idei wystarczy, by oddziaływała ona odpowiednio na umysły, choćby wykształcone. Możemy się o tym przekonać, gdy zwrócimy uwagę na fakt, iż najoczywistsze dowody wywierają mały wpływ na większość ludzi. Chociaż nie jeden nie odmówi im słuszności, to jednak pod działaniem nieświadomych czynników swej duszy szybko powróci do poprzednich zapatrywań. Gdybyśmy go zobaczyli w kilka dni później, wysunie na nowo swe stare argumenty i tak samo nawet będzie je wypowiadał. Znajduje się bowiem pod wpływem swych wcześniejszych idei, które przekształciły się już w uczucia i kierują jego słowami i czynami". (Psychologia tłumu)

**Ogólnie rzecz biorąc, ludzie stawiają znacznie wyższe wymagania informacjom zaprzeczającym ich ulubionym hipotezom, niż kiedy rozważają wiarygodność danych potwierdzających te hipotezy. Kiedy nie daje się już uchylić od informacji sprzecznej z naszą hipotezą ani podważyć jej wiarygodności, pozostaje jeszcze jeden sposób: po prostu o niej zapomnieć. Ogólnie rzecz biorąc, los informacji sprzecznych z utrzymywanymi hipotezami, przypomina więc los dzieł literackich, tak jak go widział Stanisław Lem: Pierwsza zasada - nikt niczego nie czyta; druga zasada - jeżeli czyta, to nie rozumie; zasada trzecia - jeżeli nawet rozumie, to i tak zapomina. (Złudzenia które pozwalają żyć s.96)

Ale to wszystko jest determinowane. Ani nie determinuje ani nie generuje działania w stronę istnienia czy nie-istnienia, nie trzyma się niczego w świecie. Kiedy się nie trzyma, nie jest zaniepokojony. Gdy nie jest zaniepokojony, osiąga wygaszenie osobiście. M 140

Jak już wspominaliśmy, być determinowanym i być powstałym współzależnie, to to samo. Wspominaliśmy także o elemencie nie-detreminowanym, nie-powstałym. Jest on obecny, trwa niezmiennie, jednak jego rozpoznanie jest utrudnione, gdyż tak jak oko nie może zobaczyć samo siebie, tak samo to co wyobraża nie może sobie wyobrazić samo siebie. I nawet po usunięciu ignorancji, manifestuje się w doświadczeniu jako pustka. Praktyka buddyjska polega właśnie na wkroczeniu w pustkę. Nie trzeba chyba dodawać, że jest to odwrotność tego co czyni puthujjana który zapełnia pustkę determinacjami. Zrozumienie relacji z ignorancją jako warunek, determinacje, jest bardzo trudne, tak trudne, że praktycznie bez pomocy Boga nie umiem tego objaśnić. Ale nie mam żadnych uprzedzeń i chętnie skorzystam z jego pomocy. Tillich mówi: „Tylko ci, którzy doświadczyli szoku przemijalności, niepokoju wobec świadomości swej skończoności, zagrożenia niebytu, mogą zrozumieć, co znaczy pojęcie Boga” (Teologia systematyczna). Trzeba się z tym zgodzić. Bóg nie jest takim pierwszym lepszym konceptem, powstałym w umyśle człowieka, jest on paliatywem uśmierzajacym ból istnienia, łagodzącym egzystencjalny niepokój. I tak, Bóg jest w moim umyśle. Pewni ludzie nie wierzą, że Bóg stworzył świat. Nie będę tutaj z tym polemizował, ograniczę się tylko do przedstawienia tezy, iż Bóg jednak ma wiele wspólnego z zaistnieniem ateisty. Istnienie ateisty nie jest możliwe bez istnienia Boga. „Jestem ateistą”, ta determinacja jest zależna całkowicie od bardziej fundamentalnej determinacji – czyli samego Boga. Moje bycie ateistą polega na negowaniu Boga. I tak, Bóg w jakiś sposób jest obecny w moim umyśle, inaczej nie mógłbym go zanegować. A zatem, czy afirmuję Boga czy neguję jego istnienie, w obu tych przypadkach, Bóg jako koncept musi być obecny w umyśle afirmującego czy negującego. Tak dochodzimy do zrozumienia czym są determinacje np: teizm-ateizm. Ateizm jest nietrwały, determinowany i powstały współzależnie od teizmu. Gdyby nie było teizmu, nie byłoby i możliwości jego zanegowania. Jednakże w doświadczeniu pustki, jak sama nazwa wskazuje, determinacja teizm-ateizm jest nieobecna, nie ma nikogo kto afirmowałby albo negował istnienie Boga. I tak z Bożą pomocą powinniśmy łatwiej zrozumieć czym jest doświadczenie pustki i co znaczy fraza używana w Suttcie M 121, opisująca refleksję arahata: „To pole percepcji jest puste od skazy istnienia ...”. Jak wiemy pragnienie wspierające kontynuację samsary, to nie tylko pragnienie istnienia, pragnienie może się także manifestować jako pragnienie nie-istnienia. Koncepcja „jestem” może być także rozpoznana jako bolesna i być związana z pragnieniem unicestwienia: „nie chcę już być”. Jednakże, czy pragnę kontynuacji istnienia, czy pragnę swojego unicestwienia, w obu wypadkach koncepcja „jestem” jest obecna. I tak z ignorancją jako warunek determinacje (istnienie-nieistnienie). Doceniając rolę Boga w objaśnianiu Dhammy, Wielki Mistrz Nanamoli Thera* mówi: Ignorancja przesłania prawdę. To na tej zasłonie ludzie malują obrazy i dopinają swoje hasła „bóg” i „nie-bóg” „teizm” i „ateizm”.

*Bez wątpienia uznawanie Nanamoli Bhikkhu jako „Wielkiego Mistrza” jest raczej bardzo rzadką sprawą, i przyznam, że nie spotkałem się jeszcze z nikim kto podzielałby tą opinię. To jednakże zupełnie mnie nie deprymuje, przeciwnie daje poczucie elitarności:).


Ale Udayi, zostaw przeszłość, zostaw przyszłość, pouczę cię w Dhammie: Kiedy to jest – to jest, z powstaniem tego to powstaje; kiedy tego nie ma – tego nie ma, ze wstrzymaniem tego to zostaje wstrzymane.

Kiedy umierał pewien zwolennik trzy-życiowej interpretacji współzależnego powstawania, autor poczytnej książki o „buddyzmie” w której między innymi objaśniał współzależne powstawanie odwołując się do przeszłości i do przyszłości, cały się trząsł i krzyczał: „ja umieram, ja umieram!”. Zgodnie z tym co pisał ten autor, współzależne powstawanie pokazuje, jak kiedyś z przeszłego życia, przeszedł do teraźniejszego, by następnie, po tak mało chwalebnym sposobie umierania, urodzić się ponownie. Nie sądzę, by ktoś posiadający stosowną wiarę w Buddę miał choć cień wątpliwości, że ten autor, rzeczywiście urodził się ponownie, że z teraźniejszej egzystencji przeszedł do następnej. Współzależne powstawanie jednak, nie jest opisem procesu rozpostartego w czasie, procesu którego – tego nikt nie neguje, nazwijmy go: „Mr. P”, jest ofiarą. Współzależne powstawanie robi co innego, ono opisuje doświadczenie Mr. P tutaj i teraz. Uogólniając, w/p opisuje doświadczenie puthujjana, któremu brak wglądu w cztery szlachetne prawdy. I jak to widzimy, Mr. P zachował się wręcz wzorcowo, zgodnie z opisem Buddy. Jako przeciętniak był attavadinem, wierzył w istnienie „ja”. I daleko nie szukając, identyfikował swoje ja z ciałem. A ponieważ, ciało faktycznie umierało, spowodowało to jego lęk i panikę. Oczywiście nie każdy puthujjana umiera w takim stylu - tu obowiązuje przeważnie zasada '”jakie życie taka śmierć”, niemniej jednak, myśl o śmierci: „ja umieram” jako o czymś rzeczywistym, jest obecna u każdego puthujjany. Z formuły współzależengo powstawania: kiedy to jest - to jest; widzimy jednak, że śmierć jest determinowana przez ignorancję i że wraz ze wstrzymaniem ignorancji, tutaj i teraz, tutaj i teraz następuje wstrzymanie śmierci. Oczywiście ciało tak czy tak umrze, ale wraz ze wstrzymaniem attavad'upadany, utrzymywania wiary w „ja”, u arahata śmierć ciała nie jest stowarzyszona z myślą „ja umieram”. I teraz ważna sprawa, wchodzący w strumień Dhammy, mający wgląd w pustkę, choć brakuje mu jeszcze pełnej realizacji, dzięki bezpośredniemu widzeniu w/p widzi, że Mr. P jest ofiarą avijja tutaj i teraz, natomiast to, że po tak niesławetnej śmierci, autor ten kontynuuje gdzieś kolejną egzystencję, jest już dla wchodzącego w strumień kwestią wiary w Buddę.

Jeżeli czytelnik zaakceptuje tą wizję w/p od razu rozjaśni mu się kierunek praktyki, trzeba zdążyć porzucić wszelką identyfikację z ciałem, zanim ulegnie ono rozpadowi. I tu samo werbalizowanie i powtarzanie sobie o ciele: „To nie moje, tym nie jestem, to nie moje ja”, raczej nie wystarczy. „To nie moje, tym nie jestem, to nie moje ja”, musi zostać zobaczone na głębszym, emocjonalnym poziomie i jest wiele medytacji pozwalających zerwać z przywiązaniem do ciała. Można kontemplować odpychające aspekty ciała lub jego nietrwałość i śmierć. Te techniki zniechęcają umysł do angażowania i cieszenia się ciałem. Mała dygresja: często medytujący po intensywnej praktyce widzenia ciała jako obiektu odpychającego, zaczyna narzekać na depresję. Ale dzieje się tak dlatego, że widzenie ciała jako obiektu ashuba, powinno być oczywiście połączone z procesem dezidentyfikacji: „Tak, faktycznie ciało jest czymś obrzydliwym, ale przecież ani nie należy do mnie ani to ja”.

Jeżeli jednak ktoś mówi, że w relacji: z istnieniem jako warunek, narodziny, narodziny są jakimiś przyszłymi narodzinami, to można mu tylko pogratulować takiej bezpośredniej wiedzy, którą nie dysponują nawet wchodzący w strumień czy większość arahatów bez mocy nadnaturalnych. Jednym z fundamentalnych złudzeń przeciętniaka jest barnie tego co jest obiektem wiary, jako to co jest obiektem wiedzy. Jeżeli jest on uczniem Buddy, to lekarstwem na taką postawę powinna być uważna lektura Sutty M 95


Tak jak dwa snopki trzciny mogłyby stać wzajemnie się o siebie opierając, tak też z imieniem-i-materią jako warunek, świadomość; ze świadomością jako warunek, imię-i-materia … (…). Jeżeli przyjacielu ktoś usunąłby jeden z tych snopków trzciny, drugi by upadł, jeżeli usunąłby drugi, pierwszy by upadł. Tak też ze wstrzymaniem imienia-i-materii, wstrzymanie świadomości; ze wstrzymaniem świadomości, wstrzymanie imienia-i-materii … SN 12: 67

Świadomość jest rzeczą współzależnie powstałą i jest determinowana przez imię-i-materię, imię-i- materia jest rzeczą współzależnie powstałą i jest determinowana przez świadomość. Te rzeczy są ze sobą we wzajemnej relacji i ta relacja to nic innego jak współzależne powstawanie. Przykład z opartymi o siebie snopkami trzciny powinien nam jasno uświadomić, że współzależne powstawanie jest strukturą atemporalną, nie jest opisem przyczynowo-skutkowym, gdzie przyczyna poprzedza w czasie skutek a skutek następuje po przyczynie, lecz strukturą zależności, i usunięcie ogniwa które determinuje istnienie ogniwa sąsiedniego, natychmiast powoduje wstrzymanie ogniwa determinowanego. Może się pojawić pytanie dlaczego Budda w opisie swego wglądu we współzależne powstawanie, jeszcze jako Bodhisatta, przesuwając się w tył od narodzin, zatrzymuje się na świadomości i nic nie wspomina o ignorancji i determinacjach, podkreślając tylko wzajemną relację świadomości i imienia-i-materii? Co z ignorancją i determinacjami? Otóż nie jest tak, że w tej egzemplifikacji współzależnego powstawania ignorancja i determinacje nie są obecne. Nie są wymienione, ale przecież ogniwa się determinują … Co więcej, ta wzajemna determinacja świadomości i imienia-i-materii może mieć miejsce tylko przy udziale ignorancji. Innymi słowy, w tym konkretnym sformułowaniu współzależnego powstawanie, ignorancja i determinacje są obecne implicite. Wraz ze wstrzymaniem ignorancji, zostają wstrzymane determinacje i świadomość zostaje uwolniona od imienia-i-materii:

Świadomość która nie czyni ukazania
Nie mająca do czynienia ze skończonością,
Nie roszcząca sobie istnienia w odniesieniu do wszystkiego. M49



Mnisi, kiedy bogowie z Indrą, z Brahmą i z Pajapati szukają mnicha o tak wyzwolonym umyśle, nie znajdują (niczego o czym mogliby powiedzieć): „Świadomość Tathagaty jest wspierana przez to”. Dlaczego tak jest? Tathagata, powiadam, jest nie do rozpoznania tutaj i teraz. M 22

Widzimy, że jesteśmy w pełni uprawnieni do mówienia o świadomości nieuwarunkowanej, albo też nieustanowionej. Ale zgodnie z formułą w/p bardziej prawidłowym opisem tego samego jest zwrot: „wstrzymanie świadomości”, gdyż jak wynika z formuły w/p, świadomość zależy od determinacji i wraz z ich wstrzymaniem ulega wstrzymaniu. Nie można jej opisać ani znaleźć. A w każdym razie, Mara Zły tego nie potrafi: 'Zrealizowany odezwał się wtedy do mnichów tak: „Czy widzicie mnisi ten obłok dymu, kłąb ciemności, poruszający się to na wschód, to na zachód, to na północ, to na południe, w górę, w dół i w pośrednich kierunkach?” „Tak czcigodny panie”. „To, mnisi, jest Mara Zły szukający świadomości szlachetnie urodzonego Godhiki, zastanawiający się: 'Gdzie ustanowiła się świadomość szlachetnie urodzonego Godhiki'. Jednakże, mnisi, z nieustanowioną świadomością, szlachetnie urodzony Godhika zrealizował wygaszenie'. SN 4:23

Świadomość jest bardzo tajemnicza, ściśle rzecz biorąc, nie możemy nic powiedzieć o samej świadomości, - jest ona całkowitą negacją – i dlatego, nawet przy dowodzeniu jej nietrwałości, nie możemy powiedzieć, że jest nietrwała sama w sobie, a tylko poprzez to czym i co poznaje: Czy oko-świadomość powstaje w zależności od oka i form? - Tak, przyjacielu – Gdyby przyczyna i warunek dla powstania oko-świadomości zniknął całkowicie i totalnie bez pozostałości, czy oko-świadomość mogłaby być opisana? - Nie, przyjacielu.

Tak jak jest wiele „ofiar” Sutty do Kalamów, która bywa często całkowicie źle rozumiana, co może mieć katastrofalne skutki praktyczne, tak samo są i ofiary Sutty M 38 gdzie Budda krytykuje mnicha Sati, za jego błędne reprezentowanie Dhammy. Ludzie ci myślą, skoro Budda krytykuje tego mnicha za twierdzenie, iż to ta sama świadomość przechodzi z egzystencji do egzystencji, to jest jasne, że mamy w samsarze do czynienia z jakimiś innymi świadomościami w kolejnych egzystencjach. Na pierwszym miejscu jednak mnich Sati został skrytykowany za ominięcie fundamentalnego faktu współzależnego powstawania. Bez tego, bez rozpoznania uwarunkowania świadomości nie byłoby możliwości jej wstrzymania, świadomość, tak jak to przedstawił mnich Sati byłaby czymś absolutnym i doprowadzenie do jej wstrzymania nie miałoby miejsca. Co jednak wynika z tej Sutty to fakt, że świadomość nie jest fenomenem neurologicznym, generowanym przez mózg. Jak Sutta jasno to określa, świadomość jest już obecna od samego poczęcia, ba, jest niezbędnym jego warunkiem. Przeciętniakom totalnie zidentyfikowanym z ciałem i opierającym swe idee na bazie materializmu, nie mieści się w głowach odwrócenie porządku rzeczy i widzenie ciała jako czegoś podporządkowanego świadomości, jako jej organu percepcyjnego. Jakkolwiek dziwna mogłaby się wydawać ta idea współczesnemu europejskiemu umysłowi, to dzieje się tak głównie przez oswojenie z ideami materialistycznymi i zapominaniu, że w niczym nie wyjaśniają one tajemnicy świadomego istnienia. Tak jak teolodzy chrześcijańscy nie umieją sprostać problemowi cierpienia obecnego w ludzkiej egzystencji i pogodzenia tego z dobrocią Boga, tak samo neuro-naukowcy tacy jak Metzinger, stoją przed paradoksem istnienia skomplikowanego mechanizmu zegarka i braku zegarmistrza. Przez wprowadzenie świadomości w kontekst współzależnego powstawania Budda unika z jednej strony absolutyzacji świadomości a z drugiej prymitywnego materialistycznego nihilizmu. I tak, jak ktoś powiedział re w rebirth jest tautologiczne. Świadomość jest współzależnie powstała i determinowana przez ignorancję i śmierć ciała puthujjany nie wnosi nic nowego do struktury współzależnego powstawania. Zatem w języku puthujjana nie widzącego wstrzymania, rzeczywiście mamy do czynienia z absolutem świadomego istnienia. Jednak prawdziwym imieniem tego absolutu jest „avijja” i to właśnie usunięcia ignorancji naucza Budda. Pewni przeciętniacy słyszeli coś o kontemplacji powstawania i zaniku pięciu agregatów objętych utrzymywaniem. I mylą to z powstawaniem i zanikiem ignorancji. Ale to dwie różne sprawy, jak do tej pory, u czytelnika tych słów, jeżeli jest puthujjaną, nigdy nie miało miejsce zaniknięcie ignorancji. Co do współzależnego powstawania, musimy rozróżnić dwie rzeczy, mimo że struktura ta jest nietrwała, jest ona wyjątkowo stabilna.
 
Przyjacielu, choć jasno zobaczyłem jakim to rzeczywiście jest, z odpowiednią wiedzą: wygaszenie jest wstrzymaniem bhava, nie jestem arahatem, z wyczerpanymi skazami. SN 12:68

Wchodzący w strumień ma bezpośrednią wiedzę o wygaszeniu (nibbanie) ale oczywiście brak mu pełnej realizacji. Puthujjana nie widzi w/p i nie widzi nibbany. Jako, że w/p jest opisem doświadczenia puthujjany, możemy powiedzieć, że nie rozumie on sam siebie. Często można się spotkać z myśleniem: „Ach, jak trudno jest zrozumieć arahata”. To bez wątpienia trudne, ale skoro odstręcza nas trudność zrozumienia czegoś tak „tajemniczego” i „egzotycznego” jak nibbana, możemy podejść do Dhammy od strony puthujjany, gdyż jeżeli rzeczywiście zrozumiemy czym jest doświadczenie puthujjany, to automatycznie zobaczymy też nibbanę. Zacznijmy od ustalenia czy tłumaczenie słowa bhava jako istnienie jest poprawne. To może wydawać się trudnym, skoro nawet taki znawca Pali jak Bhikkhu Nanananda sam nie może się zdecydować i raz tłumaczy bhava jako egzystencja, a raz jako stawanie się*. Nie wspominając już o innych lingwistach, którzy choć bardziej spójni w swoich tłumaczeniach, ciągle różnią się między sobą w opinii, jak należy tłumaczyć to słowo. Gdyby problem był czysto lingwistyczny, człowiek nie znający zbyt dobrze Pali, byłby na straconej pozycji. Ale … No właśnie, Pali nie jest takim sobie zwykłym językiem, jest językiem opisującym Dhammę i praktycznie poprawne tłumaczenie z Pali nie jest możliwe bez zrozumienia Dhammy. By się przekonać, że tłumaczenie bhava jako „stawanie się” jest błędne (choć użycie takich słów jak egzystencja, byt, czy nawet jestestwo wydaje się dopuszczalne) proponuję następującą linię rozumowania. Co wiemy o nibbanie z Sutt?

1- Wiemy, że nibbana jest wstrzymaniem bhava.
2- Wiemy, że nibbana jest usunięciem wyobrażenia „jestem”.

To nas uprawnia do zrównania egzystencjalnego bhava = jestem. I teraz nie potrzebujemy już więcej znajomości Pali. To czego nam trzeba to odrobina inteligencji, by ustalić jakie słowo opisuje wyobrażenie „jestem”. Nawet, jeżeli jesteśmy puthujjaną i jesteśmy sceptyczni co do tego, że „jestem” jest li tylko wyobrażeniem, to bez wątpienia rozpoznamy u siebie postawę „jestem”. Otóż to, jestem i pytam się sam o siebie zdradzając pewien ontologiczny sceptycyzm: Jestem? Nie jestem? Czy też nie wątpiąc w siebie ale będąc sobą zainteresowany: Czym jestem? Jak jestem? Kiedy w liście zasugerowałem tą linię rozumowania czcigodnemu Nananandzie odpowiedział mi, że takich pytań nie powinno się zadawać i powołał się na Suttę M2, gdzie takie pytania zostały opisane jako niepoprawne skierowanie uwagi. Jak to skomentował czcigodny Mettavihari; „Twój korespondent nie zrozumiał, że starasz się mu coś powiedzieć”. Bez wątpienia czcigodny Nanananda ma rację i takich pytań, ten kto aspiruje do zrozumienia Dhammy, nie powinien stawiać. Ale … my na obecnym etapie zajmujemy się w/p pod kątem fenomenologicznym i nie interesuje nas co powinien puthujjana robić, ale tym co robi. A inteligentny puthujjana, zainteresowany jest przede wszystkim sobą, poznaniem siebie, wszelka inna wiedza jest dla niego drugorzędna:

Czas nosi w sobie piętno nieistotności, dopóki nie wypełni się jego odrażający nakaz, a mianowicie starość i śmierć. W Europie wszystko rozwiązuje się przez pracę, a ściślej przez służbę pracy. Wystarczy zajrzeć w przejście podziemne i zobaczyć to rojowisko tych zabieganych ludzi. Dokąd się śpieszą? To nie jest miałkie pytanie dotyczące śmierci lecz zdziwienie, że tak ważne jest dla nich to, co nieistotne. Poranne wstawanie, potem higiena rodzinna, środki komunikacji; osiem godzin pracy – przeważnie nieistotnej, nie należącej do egzystencji – potem zakupy, znów środki komunikacji, trochę – możliwie dalekiej od egzystencji – rozrywki, w najlepszym razie spółkowanie, i w końcu sen albo nocna bezsenność. Żyją w taki sposób, że w ogóle nie biorą udziału w swoim życiu, jednak to, co się z nimi dzieje, muszą wcześniej czy później uznać za to czym jest – za swoje życie. - Mnie dopiero na koniec udało się wydostać spod tego bezosobowego losu; moją największą przygodą jestem ja sam.  
Kertesz, Dziennik Galernika.

I my teraz tylko ustalamy jakie słowo jest synonimem „jestem”. I widzimy wyraźnie, że te pytania których puthujjana nie powinien sobie stawiać, ale bez wiedzy o Nauce Buddy sobie stawia, są pytaniami o jego istnienie, czy egzystencję, czy też byt – może nawet „jestestwo” Heideggera, ale w żadnym razie nie możemy egzystencjalnie zrównać dwóch pojęć, te pytania z pewnością nie są o stawanie się**. Współzależne powstanie jest opisem doświadczenia puthujjany i nie może omijać czegoś tak fundamentalnego jak postawa „jestem” - jeżeli oczywiście Budda był geniuszem, rzeczywiście Buddą, to musiał w swym opisie uwzględnić wszystko, a już na pewno fundamentalny fakt, przekonanie puthujjany o własnym istnieniu. I tak, jeżeli zrozumieliśmy, że bhava należy tłumaczyć jako istnienie i jesteśmy puthujjaną zainteresowanym swym własnym istnieniem, pojawia się nam nowa możliwość. Zamiast zadawać sobie pytania o których wspomina Sutta M 2, możemy zajrzeć do formuły w/p i zobaczyć od czego właściwie zależy istnienie, co jest jego niezbędnym warunkiem? Ten kto zobaczył, że istnienie jest nietrwałe, determinowane, powstałe współzależnie, nie zadaje już sobie pytań o przeszłość ani o przyszłość, a także nie ma żadnych wątpliwości co do stanu teraźniejszego. Zobaczył, czym jest doświadczenie puthujjany i nie ma wątpliwości że nibbana jest wstrzymaniem istnienia.

* Taka niespójność przy tłumaczeniu fundamentalnego terminu we w/p wyraźnie świadczy o pewnych barakach w zrozumieniu. Nie mniej, w samsarze trzeba bardzo uważać na dwie rzeczy: kogo się chwali i kogo się krytykuje. Głupiec sam sprowadza na siebie nieszczęście chwaląc tego komu należy się nagana i krytykując tego kogo powinno się chwalić, Dlatego muszę podkreślić, że wykazanie tej niespójności w myśleniu czcigodnego Nananandy nie jest bynajmniej negatywną rekomendacją dla jego kazań o Nibbanie. Te kazania są bardzo ciekawe i warto się z nimi zapoznać.

**Myślę, że to jest dobre miejsce, by przypomnieć sobie argumentację czcigodnego Nanamoli, dotyczącą tłumaczenia bhava:

Jak przetłumaczyć bhava w kontekście współzależnego powstawania? Czy powstawanie lub stawanie się to odpowiednie słowa? Generalnie argumentuje się przeciwko tłumaczeniu bhava jako istnienie, wskazując, że „istnienie” jest statyczne podczas gdy powstawanie podkreśla dynamizm procesu. Jednak zauważając, że stawanie się 1) nie oferuje rozwiązania gdyż słowniki informują nas, że „powstać” to oznacza zacząć „być”, to dodatkowo 2) słowo to całkowicie lekceważy hoti w sylogizmie np hoti tathagato parammaranam? (Czy Tathagata jest po śmierci?) i inne, rzadsze użycia hoti (bhavati) i pośrednio athi, nie włączając tego w kontekst w/p (współzależnego powstawania) dążąc raczej do podporządkowania w/p sylogistycznej logice niż na odwrót. 3) Jest niekompatybilne z (M131-134). Powstawanie sugeruje płynny ruch gdzie przyszłość „staje się” płynąc przez teraźniejszość przeszłością lub „przyszłe rzeczy” „stają się” obecnymi i dalej przeszłymi; podczas gdy to co ma się na uwadze i na co się wskazuje przez stałe i nieuniknione użycie słowa „być” pozostaje nieopisane. Dlatego argumentuję, że tłumaczenie (czy nawet interpretacja dla siebie samego) bhava jako „stawanie się” jest środkiem usypiającym pozostawiającym iluzję „istnienia” nienaruszoną. Wątpię by to było zamierzeniem Buddy. Nawet jeżeli tak jest, że „istnienie” implikuje trwałość, to poza filozoficznymi studiami nie ma to wpływu na zagadnienie; i jest tylko dodatkowym powodem do zmierzenia się z tym słowem.



Mnisi, ja nie spieram się ze światem, raczej to świat spiera się ze mną. Ogłaszający Dhammę nie spiera się z nikim w świecie. O tym, na co mądrzy ludzie w świecie zgadzają się, że jest nieistniejące, ja również mówię, że jest nieistniejące. A o tym, na co mądrzy ludzie w świecie zgadzają się, że jest istniejące, o tym ja również mówię, że jest istniejące. A co to jest, mnisi, na co mądrzy ludzie w świecie zgadzają się, że jest nieistniejące, i ja również mówię, że jest nieistniejące? Materia, uczucie, percepcja, determinacje, świadomość co byłyby trwałe, stabilne, wieczne, nie będące podmiotem zmiany; o tym mądrzy ludzie w świecie zgadzają się, że jest nieistniejące, i ja również mówię, że jest nieistniejące. A co to jest, mnisi, na co mądrzy ludzie w świecie zgadzają się, że jest istniejące, i ja również mówię, że jest istniejące? Materia, uczucie, percepcja, determinacje, świadomość co nietrwałe, cierpieniem i podmiotem zmiany; na to mądrzy ludzie w świecie zgadzają się, że jest istniejące, ja również mówię, że jest istniejące. SN 22:94

Ignorancja we w/p jawi się jako fałszywa wiedza i niestety do „zwykłej” ignorancji z jaką musiał się zmagać puthujjana 2500 lat temu, od tego czasu doszło całkiem sporo nowej fałszywej wiedzy. Stało się tak z powodu błędnych interpretacji Nauki Buddy, które zgodnie z jego przepowiednią zaczęły się pojawiać jakieś 2000 lat temu, a które z li tylko interpretacji awansowały na obowiązujące wykładnie w poszczególnych buddyjskich szkołach. Jak już wcześniej zauważyliśmy zajęcie błędnego stanowiska niesłychanie utrudnia zrozumienie Dhammy, gdyż wpierw musimy wrócić do punktu zerowego i wycofując się z błędu zrozumieć, że nie rozumiemy Nauki Buddy i dopiero z tego miejsca możemy zrobić jakiś progres ku właściwemu zrozumieniu.

Jedną z takich błędnych interpretacji jest idea, że rzeczy w rzeczywistości nie istnieją. Jak widzimy z powyższej Sutty, taka idea jest zupełnie Buddzie obca, przekaz Buddy jest jasny: rzeczy jak najbardziej istnieją, tyle że są nietrwałe. No dobrze, powie ktoś, wielokrotnie tu podkreślano, że Nauka Buddy jest bardzo trudna do zrozumienia, ale, że rzeczy są nietrwałe to my wszyscy dobrze wiemy, więc w czym trudność? Może ta Sutta to tylko Hinayana a najgłębsze Nauki Buddy są właśnie o tym, że rzeczy nie istnieją? Z pewnością ta Sutta należy do Hinayany, bo taką właśnie nazwę mahajaniści nadali Suttom Kanonu Palijskiego. Tyle, że nawet mahajaniści przyznają, iż Sutta ta pochodzi wprost od Buddy …

Z jaką interpretacją musi się zmierzyć uczeń mahajany? Otóż oprócz tego, że Hinayana to pośledni wehikuł Dhammy, inna interpretacja jest taka, że Hinayana to jedyna prawdziwa Nauka Buddy i że mahajaniści tak naprawdę jej nie zrozumieli, dlatego odczuwali potrzebę wymyślenia swoich interpretacji.

Wracając do nietrwałości, to, że wszyscy zdajemy sobie sprawę, iż rzeczy są nietrwałe, nie jest bynajmniej taką oczywistością. Tajemnica puthujjany polega na tym, że ma on osobiste poczucie wieczności – oczywiście mówimy tu o głębokim poziomie emocjonalnym. Przykładowo, jak zauważył Freud, nieświadomość, choć rozpoznaje śmiertelność innego, całkowicie i absolutnie odmawia uznania własnej śmiertelności. Nie powinno nas to dziwić, jak wiemy - czy jak wierzymy – jest element nie-determinowany, i puthujjana niejako dziedziczy to poczucie trwałości od nie-zrodzonego. Możemy powiedzieć, że „ja” jest cieniem absolutu … Tyle, że aby ten cień padał, tworząc samsaryczne zniewolenie, musi być on wspomagany przez proces zawłaszczenia i identyfikacji: „To moje, tym jestem, to moje ja”. I tu jest pies pogrzebany, gdyż, za „ja” nie może być wzięte nic nietrwałego, wieczne nie może się identyfikować z nietrwałym. A jednak do takiej identyfikacji dochodzi. W jaki sposób? To rola ignorancji, która zniekształca percepcję i pozwala brać nietrwałe jako trwałe. Przebicie się przez ignorancję i rozpoznanie na poziomie emocjonalnym nietrwałości rzeczy wstrzymuje proces identyfikacji i puthujjana rozpoznając, że do tej pory był ofiarą upadana, przestaje być puthujjaną. Dalsza kontemplacja nietrwałości pięciu agregatów objętych utrzymywaniem wiedzie do usunięcia asmimana – wyobrażenia „jestem” - co samo w sobie jest nibbaną.

Jakie jest zatem niebezpieczeństwo utrzymywania idei o nieistnieniu rzeczy? Oto fragment listu siostry Vajiry w którym pisze do Nanaviry Thery:

Twój beznamiętny opis namarupa i viniany sprawił, że pojęłam iż byłam niezdolna usunąć zabarwienia namiętności wobec rzeczy – gdy w tym samym czasie odmawiałam im istnienia (lub bardziej precyzyjnie, ponieważ odmawiałam im istnienia). Nie wiem jak mogłam utrzymać się w tym położeniu tak długi czas. (…).

Jak widzimy, w przypadku siostry Vajiry utrzymywanie błędnej idei o nieistnieniu rzeczy było wielką przeszkodą w prawidłowym zrozumieniu Dhammy. Jednak, gdy stała się zdolna do wycofania ze swego stanowiska, udało jej się uzyskać wgląd we w/p. Dalej pisze ona: „Nie muszę mówić, że zagadnienie pańcakkhanda było nie jednym z wielu, lecz najważniejszym. Twoja interpretacja cetana jako intencja i znaczenie, co dla mnie było na antypodach, irytowało, także dopiero ostatni twój list zmusił mnie do zajęcia się tym tematem, do tej pory odsuwałam to na bok. Połączenia cetana/sankhara uszło mojej uwadze (…). teraz widzę sprawę jasno, choć oczywiście nie we wszystkich implikacjach. W ten sposób podmiot jest usunięty z doświadczenia i pancakkhanda może funkcjonować poza upadana. Zatem zagadnienie jest rozwiązane. Straciłam wymiar myśli, przynajmniej w takim stopniu by pojąć tą sprawę, tj, moje własne upadana”.

Straciłam wymiar myśli” - Jeżeli przyjmiemy cogito ergo sum jako właściwie opisujące doświadczenie puthujjana, to wgląd we w/p musi się wiązać z doświadczeniem, gdzie formuła cogito ..., zostaje rozpoznana jako fundamentalny i fatalny błąd. W każdym razie dobrze jest sobie zdawać sprawę, że pojawienie się oka Dhammy, nie jest jednorazowym doświadczeniem, to trwała zmiana w postrzeganiu rzeczywistości.


Tak też, Magandiya, gdybym pouczył cię o Dhammie, „To jest to dobre zdrowie, to jest wygaszenie”, mógłbyś poznać dobre zdrowie, mógłbyś zobaczyć wygaszenie; z pojawieniem się oka, to co w pięciu agregatach utrzymywaniem jest chęcią i pożądaniem byłoby wyeliminowane u ciebie; co więcej, przedstawiłoby ci się: „Przez długi czas, w rzeczy samej, byłem oszukiwany i zwodzony i defraudowany przez ten umysł: utrzymywałem tylko materię, utrzymywałem tylko uczucie, utrzymywałem tylko percepcję, utrzymywałem tylko determinacje, utrzymywałem tylko świadomość”. M 75
*

Tak też, wielki królu, materia [uczucie, percepcja, determinacje, świadomość] przez którą ktoś mógłby opisać Tathagatę, została porzucona przez Tathagatę, ucięta u korzenia, uczyniona jak palmowy pieniek, unicestwiona, tak, że nie jest już więcej podmiotem do przyszłego powstania. Tathagata, wielki królu, jest wyzwolony od rozpoznania w terminach materii [uczucia, percepcji, determinacji, świadomości]; jest głęboki, niezmierzony, trudny do zgłębiania jak ocean. SN 44: 1

*

Mnisi, ciało Tathagaty stoi z wiodącym czynnikiem istnienia odciętym u korzenia. Tak długo jak jego ciało trwa, bogowie i ludzie będą go widzieć. Z rozpadem jego ciała, z wygaszeniem życia, bogowie i ludzi już go nie zobaczą. D1

W dialektyce arahat – puthujjana, choć puthujjanie wydaje się, że doświadczenie arahata jest czymś niezwykłym, to właśnie doświadczenie arahata jest „normalne” - w sensie „zdrowe”. Nie odnosimy się tu do statystyki, to że 99,9% świadomych istot jest chora nie czyni ich stanu normalnym i zdrowym. Odwoływanie się do statystyk jest typowe dla miałkich umysłów. Pewnego razu na buddyjskim forum, gdy padło zdanie o konieczności poznania Sutr Pali, jakiś błądzący człowiek argumentował, że większość buddystów nie zna tych Sutr i co może to nie buddyści? Jak widzimy, bycie w większości daje przeciętniakowi poczucie bezpieczeństwa, fałszywego bezpieczeństwa, bo przecież na zdrowy rozum jak można mówić, że się jest uczniem Buddy skoro się nie wie czego właściwie Budda nauczał. Taka argumentacja to ewidentny dowód na pewne problemy z logicznym myśleniem i raczej jawne ukazywanie swej ignorancji. A błędny pogląd pozostanie błędnym poglądem nawet kiedy wszyscy będą go utrzymywać, choć oczywiście w takiej sytuacji nie będzie w ogóle mowy o tym, że to pogląd błędny, gdyż nie będzie nikogo kto wykazałby jego błędność:)

Wracając do naszych wypisów, Tathagata, arahat jest nie do odnalezienia nawet tutaj i teraz, gdyż jest wolny od rozpoznania w terminach pięciu agregatów objętych utrzymywaniem, inaczej doświadczenie arahata to totalna dezidentyfikacja z tymi agregatami. To co widzą bogowie i ludzie w rzeczywistości jest już tylko pozostałością poprzedniego działania – patrz Sutta o starym działaniu. Ale doświadczenie puthujjana jest całkowitą odwrotnością doświadczenia arahata i co należy podkreślić, z uwagi na identyfikowanie się z agregatami i obecność wyobrażenia „jestem” właściwie i zgodnie z prawdą puthujjana jest do znalezienia tutaj i teraz. Co więcej, z rozpadem jego ciała, z wygaszeniem życia, bogowie i ludzie będą go nadal widzieć:) Zatem, ktoś kto mówi, że „nie ma ja”, ewidentnie pogrążony jest w złudzeniach. Gdyby nie było „ja” nie byłoby i żadnego problemu i Budda całkiem dobrze mógłby sobie darować wszelkie nauczanie. Jak należy się zatem odnieść do zdania: „Nikt się nie rodzi ani nikt nie umiera” - to efektowne twierdzenie pozwolili sobie wypowiedzieć i Ajahn Chah i Nisargadatta Maharaj przy śmierci Maurycego Frydmana i nawet Metzinger na jednym z wykładów? - Otóż jeżeli Ajahn Chah i Nisargadatta Maharaj byli arahatami i wypowiadając to zdanie mówili o swoim doświadczeniu, słowa te są prawdziwe. Ale ewidentnie Nisargadatta Maharaj odnosił się do Maurycego Frydmana. I tu mamy problem, słowa te mogą być prawdziwe albo i nie, w zależności od tego czy u Maurycego Frydmana dalej była obecna ignorancja czy nie. Natomiast Metzinger ewidentnie mija się z prawdą; z wysoką dozą prawdopodobieństwa możemy założyć, że jego audytorium składało się z samych przeciętniaków, którzy w swoim mniemaniu byli i są osobami. Budda opisuje doświadczenie przeciętniaka za pomocą pięciu agregatów objętych utrzymywaniem i nazywa je „osobą” i w odniesieniu do doświadczenia przeciętniaka nie możemy powiedzieć, że nikt się nie rodzi ani nikt nie umiera. Można by rzec, że Metzinger spełnia rolę pożytecznego … no mniejsza z tym, darujmy sobie leninowską terminologię. Filozof ten jest użyteczny, bo wskazuje, że jest problem, i jest wygodne, gdy rozmowa zejdzie na temat iluzji „ja” odwołać się do uznanych obecnie autorytetów, przemilczając np. Jezusa – choćby z tego powodu by nie spotkać się z lekceważeniem. Natomiast Metzinger zupełnie nie widzi skąd ten problem się wziął ani też nie widzi możliwości jego usunięcia. A to dlatego, że nie opiera się on na swoim bezpośrednim doświadczeniu i jego wywody mają charakter spekulacji. Zatem co należy podkreślić i co stwierdził czcigodny Nanavira:

Tak długo jak są myśli „ja się urodziłem”, „ja umrę”, są narodziny i śmierć: tak długo jak pięć khandh jest saupadana „ktoś” pojawia się i zanika.


Potężny, Kaccayana, jest ten element, to jest element ignorancji.
 SN 14: 13

Ignorancję we w/p definiuje się jako niewiedzę o Czterech Szlachetnych Prawdach. W skrócie jest to brak zrozumienia i wglądu w pięć agregatów objętych utrzymywaniem ( tj widzenie osoby – sakkaya - tam gdzie w rzeczywistości jest tylko zestaw nietrwałych agregatów). Ten brak wglądu jest powodowany przez upadanautrzymywanie, gdzie agregaty, lub przynajmniej jeden z nich jest zawłaszczany i brany za „ja”. To pierwsza szlachetna prawda. Druga szlachetna prawda to samo w/p, co prowadzi nas do konkluzji, że przyczyną współzależnego powstawania jest niewiedza o współzależnym powstawaniu. Trzecia szlachetna prawda to element nie-determinowany, który jest w innych terminach wstrzymaniem w/p. Czwarta szlachetna prawda to wiedza o tym jak doprowadzić do wstrzymania w/p.

Rozwińmy teraz trochę pojęcie ignorancji. Najwyraziściej fundamentalną postawę ignoranta przedstawił - oczywiście nie zdając sobie sprawy, że jest to postawa ignoranta – Brahma Baka:

Dobry panie, mówię o trwałym, że jest trwałe, o stałym, że jest stałe, o wiecznym, że jest wieczne, o totalności, że jest totalnością, o tym co nie jest podmiotem zaniku, że nie jest podmiotem zaniku, o tym co ani się rodzi ani nie starzeje ani nie umiera ani nie zanika ani pojawia ponownie, i o tym poza co nie ma ucieczki, że poza to nie ma ucieczki”. M 49

Co prawda Brahma Baka był (prawdopodobnie dalej jeszcze jest) wielkim brahmą, ale to jak zwerbalizował swe poczucie jaźni jest reprezentatywne dla wszystkich przeciętniaków. W swoich badaniach nad subiektywnością podmiotu Metzinger – o ile się nie mylę – całkowicie zlekceważył stosunkowo łatwą do przeprowadzenia obserwację: idee subiektywności są stowarzyszone z poczuciem nieśmiertelności i trwałości (czy wręcz wieczności). Oczywiście nie każdy przeciętniak werbalizuje swoje poczucie jaźni tak jak to uczynił brahma Baka, ale możemy powiedzieć, że prawie każdy przeciętniak żyje tak jakby śmierć go nie dotyczyła, starając się tak długo jak tylko się da nie dopuszczać do siebie jakiej głębszej refleksji na temat śmierci, zapominając o niej. Te wysiłki powinny być dla nas zrozumiałe, wiedza o swej śmiertelności, obecna na racjonalnym poziomie powoduje bolesną sprzeczność w konfrontacji z poziomem emocjonalnym, gdzie predominuje poczucie wieczności.

Dla uważnego czytelnika buddyjskich Sutt, jest jasne, że te poczucie jaźni jest złudzeniem. Jak do niego dochodzi? Fundamentalnie błędną postawę przeciętniaka opisuje Sutta M 1

Z X ma percepcję X-sa, mając z X percepcję X-sa, wyobraża (bycie tego) X-em, wyobraża (bycie tego) w X-sie, wyobraża (bycie tego) poza X-sem, wyobraża X będący „moim” rozmiłowuje się w X-sie.
Widzimy, że co prawda na tym poziomie, nie są jeszcze formułowane błędne poglądy na temat „ja” ale już pojawia się rozmiłowanie co zgodnie z Suttami w innych terminach jest upadana, a także zawłaszczenie „to moje”. Jednym słowem, choć atta nie zostaje w tej Suttcie wymienione, to fakt, że obecne jest zawłaszczenie „to moje”, implikuje też obecność atta. I tak, jak, gdy mamy „to moje” to i postawę: „tym jestem, to moje ja”, też się da opisać. Tu już są formułowane poglądy, które wszystkie można zredukować do „poglądu na osobowość”:

Pani, jak dochodzi do poglądu na osobowość?” „Tu niepouczony przeciętny człowiek, nie szanujący szlachetnych i nieobeznany z ich Dhammą, niezdyscyplinowany w niej, nie szanujący prawdziwych ludzi i nieobeznany z ich Dhammą, niezdyscyplinowany w niej, widzi materię jako ja, lub ja posiadające materię, lub materię w ja, lub ja w materii. Widzi on uczucie jako ja, lub ja posiadające uczucie, lub uczucie w ja, lub ja w uczuciu. Widzi on percepcję jako ja, lub ja posiadające percepcję, lub percepcję w ja lub, ja w percepcji. Widzi on determinacje jako ja, lub ja posiadające determinacje, lub determinacje w ja, lub ja w determinacjach. Widzi on świadomość jako ja, lub ja posiadające świadomość, lub świadomość w ja, lub ja w świadomości. Oto jak dochodzi do poglądu na osobowość”. M 44

Długo by jeszcze mówić o ignorancji, na nasze obecne potrzeby zdefiniujmy ją jako widzenie rzeczy w następujący sposób: „to moje, tym jestem, to moje ja”.

Teraz przejdźmy do formuły współzależnego powstawania i współzależnego wstrzymania i zastanówmy się jakie problemy napotyka przeciętniak w dostrzeżeniu atemporalności w/p i tego, że wraz z wstrzymaniem ignorancji, wszystkie ogniwa po niej następujące natychmiast zostaną wstrzymane.

I tak, z wstrzymaniem ignorancji, wstrzymanie determinacji … czym są determinacje?

Trzy są determinacje, przyjacielu Visakha; determinacja ciała, determinacja mowy, determinacja umysłu. Ale co pani, jest determinacją ciała, co determinacją mowy, co determinacją umysłu? - Wdech i wydech, przyjacielu Visakha to determinacja ciała, myślenie i rozważanie to determinacja mowy, percepcja i uczucie to determinacja umysłu. - Ale dlaczego, pani, wdech i wydech to determinacja ciała, dlaczego myślenie i rozważanie to determinacja mowy, dlaczego percepcja i uczucie to determinacja umysłu? Wdech i wydech, przyjacielu Visakha są cielesne, te rzeczy są związane z ciałem, dlatego wdech i wydech to determinacja ciała. Najpierw, przyjacielu Visakha, człowiek myśli i rozważa a potem mówi, dlatego myślenie i rozważanie jest determinacją mowy. Percepcja i uczucie są mentalne, te rzeczy są związane z umysłem, dlatego percepcja i uczucie są determinacją umysłu. M44

Może się zdarzyć, że przeciętniak powie: „W/P to proces bo przecież wraz wstrzymaniem ignorancji u arahata wciąż obecne są wdech i wydech, myślenie i rozważanie, percepcja i uczucie”. Oczywiście w tym argumencie jest pewna logika, problem jednak jest taki, że formuła w/p nie jest formułą logiczną, a jest strukturą zależności.

W niej np: oddychanie nie jest ot takim sobie oddychaniem. To oddychanie, które ma miejsce w obecności ignorancji. To moje oddychanie, to ja oddycham. I tak wstrzymanie determinacji ciała nie oznacza całkowitego zaniku oddychania, a tylko zanik zawłaszczenia i identyfikowania się z oddychaniem, z ciałem. Zilustrujmy to samo kolejnymi przykładami:

Ze wstrzymaniem ignorancji … wstrzymanie sześciorakiej bazy …

Ta sama obiekcja puthujjana: będzie on podchwytliwie (przynajmniej w swoim mniemaniu) zadawał pytania typu: „Ale przecież arahat ma oczy, uszy … więc wstrzymanie ignorancji nie jest natychmiastowym wstrzymaniem sześciorakiej bazy”. Na to najlepiej nie wysilać się na własną odpowiedź, ale przytoczyć pewną Suttę. Co prawda zdarzało mi się ją już parę razy cytować, ale jest ona doskonałą odpowiedzią na tą obiekcję, poza tym Sutty to nie jest zwykła literatura, którą się czyta i dokłada na bok, i powinny być czytane wciąż od nowa i przypominane, przynajmniej do czasu jak się zostanie arahatem, wtedy faktycznie można już sobie darować ciągły powrót do Sutt.

Pewnego razu czcigodny Siariputta i czcigodny Upasena przebywali w Zimnym Gaju w Grocie Węży. Wtedy to żmija upadła na ciało czcigodnego Upaseny. Czcigodny Upasena odezwał się do mnichów tak: "Przyjaciele, przyjaciele, wynieście to moje ciało na zewnątrz, zanim rozsypie się jak garść piasku". Kiedy to zostało powiedziane, czcigodny Siariputta odezwał się do czcigodnego Upaseny: "Nie widzimy żadnej zmiany na ciele czcigodnego Upaseny, ani choć skrzywienia na jego twarzy, a jednak czcigodny Upasena mówi: 'Przyjaciele, przyjaciele, wynieście to moje ciało na zewnątrz zanim rozsypie się jak garść piasku'". "Przyjacielu Siariputto, u tego kto myśli: 'Jestem okiem, lub oko jest moje, jestem uchem, lub ucho jest moje, jestem nosem, lub nos jest mój, jestem językiem, lub język jest mój, jestem ciałem, lub ciało jest moje, jestem umysłem lub umysł jest mój', mogłaby wystąpić zmiana na jego ciele, albo skrzywienie na jego twarzy. Ale przyjacielu Siariputto, nie powstaje u mnie idea: 'Jestem okiem, lub oko jest moje. Jestem uchem, lub ucho jest moje, jestem nosem, lub nos jest mój, jestem językiem, lub język jest mój, jestem ciałem, lub ciało jest moje, jestem umysłem, lub umysł jest mój', czemu więc miałaby wystąpić jakaś zmiana na moim ciele, bądź skrzywienie na mojej twarzy?" "Z pewnością ponieważ ja-twórczość, moje-twórczość i dogłębna tendencja do złudzenia zostały całkowicie wykorzenione przez czcigodnego Upasenę długi czas temu, nie wydaje mu się: 'Jestem okiem, lub oko jest moje, jestem uchem, lub ucho jest moje, jestem nosem lub nos jest mój, jestem językiem lub język jest mój, jestem ciałem lub ciało jest moje, jestem umysłem lub umysł jest mój'". Kiedy mnisi wynieśli ciało czcigodnego Upaseny na zewnątrz, rozsypało się ono jak garść piasku.
SN 35: 69

I tak, widzimy, że zależność pomiędzy ignorancją a sześcioraką bazą jest atemporalna, wraz z zanikiem ignorancji następuje wstrzymanie sześciorakiej bazy, tyle że wstrzymanie sześciorakiej bazy nie oznacza natychmiastowego zniknięcia oka, ale natychmiastowe zniknięcie zawłaszczenia i identyfikacji z okiem: „to moje, tym jestem, to moje ja”, innymi słowy to wstrzymanie osoby, wraz z którym nie ma nikogo do kogo należałoby oko i kto identyfikowałby się z okiem.

Naszą ilustrację atemporalnej zależności determinacji od ignorancji, zakończmy jeszcze jednym przykładem z Sutt. Tu puthujjana będzie argumentował (cytuje z pamięci Ajahna Brahmavamso), że arahat wciąż jest w świecie, wciąż cierpi, dopiero kiedy umrze … no to wtedy będzie to ta tajemnicza nibbana:). Jednak śmierć jest ogniwem w w/p i jako taka jest nietrwała, determinowana i powstała współzależnie – oczywiście zależy ona od ignorancji, która jest nieobecna u arahata, w związku z powyższym, nie ma takiej możliwości by arahat mógł umrzeć. Arahat nie osiąga nibbany on jest nibbaną. Sutta M 140 tak opisuje doświadczenie wstrzymania ignorancji:

Przez przekroczenie wszelkich wyobrażeń mnichu, jest on nazwany spokojnym mędrcem. A spokojny mędrzec jest niezrodzony, nie starzeje się i nie umiera, jest nieporuszony, niezaniepokojony. Bo nie ma w nim nic obecnego przez co mógłby się urodzić. Nie będąc narodzonym, jak mógłby się starzeć? Nie starzejąc się jak mógłby umrzeć? Nie umierając jak mógłby być poruszony? Nie będąc poruszonym jak mógłby być zaniepokojony?

Mający wgląd we w/p ariya, choć może brakować mu realizacji, potrafi rozpoznać spokojnego mędrca, podczas gdy dla puthujjana, takie rozpoznanie może się opierać tylko na wierze nie opartej na żadnym głębszym zrozumieniu, co widać choćby na przykładzie tych którzy wierzą w to, iż czcigodny Nanavira był wchodzącym w strumień a jednocześnie widzą jakąś głębszą mądrość u czcigodnego Buddhadasy, który był czystej wody ucchevadinem w dodatku utrzymującym jakieś chore idee na temat łączenia Dhammy z socjalizmem:) Ale ajahn Buddhadasa był „buddystą”*, natomiast Nisargadatta Maharaj na forum Nanaviry jakoś nie spotkał się z uznaniem, no bo co jakiś Hindus może wiedzieć o Nauce Buddy? Oczywiście czasem Nisargadattcie Maharajowi zdarzało się popaść w jakąś sprzeczność, ale nie wydaje mi się możliwe by po zapoznaniu się choćby z kilkunastoma rozmowami z tym mistrzem, sam Nanavira Thera mógłby mieć jakiekolwiek wątpliwości, że ma do czynienia z innym ariya.

Rozmówca: Nie ma możliwości udowodnienia twojego stanu. Wszystko co wiem na ten temat, jest tym co sam mi mówisz. Wszystko co widzę to bardzo interesujący stary człowiek.

Nisargadatta Maharaj: Ty jesteś interesującym starym człowiekiem, nie ja! Nigdy się nie urodziłem. Jak mógłbym się starzeć? To jakim się tobie jawię, istnieje tylko w twoim umyśle. Nie troszczę się o to.
-R: Nawet jako sen, jesteś w najwyższym stopniu niezwykłym snem.

- NM: Jestem snem który może cię przebudzić …

*Buddyści czy chrześcijanie, takie podziały są dobre obecnie dla przeciętniaków, prawdziwy podział jest między tymi bardzo nielicznymi, mającymi wgląd we w/p i przeważającą, sięgającą 99,9% populacją przeciętniaków. Wraz z rozpadem ciała u ariya w większości przypadków dochodzi do wykasowania pamięci, która może być odzyskana dopiero po osiągnięciu czwartej jhany (choć oczywiście i nawet wtedy wcale nie musi). Nie mniej śmierć ciała nie może już naruszyć wglądu w cztery szlachetne prawdy, nie ma powrotu do attavadupadana. Z tego też powodu Fernando Pessoa mówi:

Żyję zawsze w teraźniejszości. Przyszłości nie mam. Przeszłości już nie mam. Pierwsza nuży mnie jako ewentualność wszystkiego, druga jako rzeczywistość niczego. Nie mam nadziei ani tęsknot.

Pozbawiono mnie zdolności bycia, zanim jeszcze zaistniał świat. Jeżeli byłem reinkarnacją, to reinkarnowałem się z pominięciem siebie – reinkarnacja nie objęła mojego ja.


Z imieniem-i-materią jako warunek, świadomość. To zostało powiedziane. Jak to jest Anando, że z imieniem-i-materią jako warunek jest świadomość, powinno być widziane w ten sposób: jeżeli Anando świadomość nie uzyskałaby oparcia w imieniu-i-materii czy przyszłe powstanie i dojście do zaistnienia narodzin, starości i śmierci i cierpienia pojawiłoby się? - Oczywiście, że nie, Panie. - Zatem Anando, to jest powód, to jest przyczyna, to jest powstanie, to jest warunek dla świadomości, mianowicie imię-i-materia. Dotąd Anando człowiek może się rodzić czy starzeć czy umierać czy upadać czy powstawać, dotąd jest sposób desygnacji, dotąd jest sposób języka, dotąd jest sposób opisu, dotąd jest sfera zrozumienia, dotąd jest kontynuacja samsary jako pojawienie się w sytuacji, dotąd mianowicie jak jest imię-i-materia ze świadomością. D 15

Metafora domu może być rozumiana w zupełnie przeciwstawnych sensach. Domem może być nibbana. Ta metafora ma wadę, że trudno ją przeciętniakowi przetłumaczyć na działanie. „Powróć do swego domu”, to wezwanie brzmi dobrze, ale jak się nie ma pojęcia ani jak wygląda ten dom, ani gdzie się znajduje, nie można sobie nawet wyobrazić, w jaki sposób mogłoby do tegoż powrotu dojść. Dom jednakże może być rozumiany metaforycznie jako miejsce, w którym zadomowiła się świadomość. Dom jest miejscem odpoczynku, spokoju, miejscem gdzie czujemy się bezpiecznie. Ale w tej metaforze, to poczucie bezpieczeństwa i przyjemności, jakie świadomość uzyskuje „zadomawiając się” w samsarycznych siedzibach, jest fałszywe i prędzej czy później wiedzie do eksmisji świadomości z nietrwałego miejsca pobytu. W Suttach, sytuacja wzajemnej zależności świadomości od imienia-i-materii została opisana także w terminach pięciu agregatów, z których pierwsze cztery oferują się świadomości jako miejsca zamieszkania. Skorzystanie z tej oferty, jest tym co tworzy zniewolenie, wolność zadem tkwi w bezdomności …

Element materii, gospodarzu, jest domem dla świadomości, ten którego świadomość jest spętana pożądaniem wobec elementu materii, jest tym który wędruje w domu. Element uczucia, gospodarzu, jest domem dla świadomości, ten którego świadomość jest spętana pożądaniem wobec elementu uczucia, jest tym który wędruje w domu. Element percepcji, gospodarzu, jest domem dla świadomości, ten którego świadomość jest spętana pożądaniem wobec elementu percepcji, jest tym który wędruje w domu. Element determinacji, gospodarzu, jest domem dla świadomości, ten którego świadomość jest spętana pożądaniem wobec elementu determinacji, jest tym który wędruje w domu”. SN 22:3

W Savatthi. Mnisi, zaangażowany jest niewyzwolony, niezaangażowany jest wyzwolony. Świadomość mnisi, gdy bazuje, może bazować zaangażowana w materię, ustanowiona na materii, z rozlaniem się rozmiłowania, może dojść do wzrostu, zwiększenia się i ekspansji; lub świadomość gdy bazuje może bazować zaangażowana w uczucie ... percepcję ... determinacje, bazować na determinacjach, ustanowić się na determinacjach i z rozlaniem się rozmiłowania może dojść do wzrostu, zwiększenia się i ekspansji. Mnisi, chociaż ktoś może powiedzieć: „Poza materią, poza uczuciem, poza percepcją, poza determinacjami, poznam przychodzenie i odchodzenie świadomości, jej zamieranie i odrodziny, jej wzrost, zwiększanie się i ekspansję”, to niemożliwe.

Mnisi, jeżeli mnich porzucił pożądanie elementu materii, z porzuceniem pożądania ta baza jest odcięta, nie ma wspomagania dla ustanowienia się świadomości. Jeżeli mnich porzucił pożądanie elementu uczucia.... elementu percepcji.... elementu determinacji... elementu świadomości, z porzuceniem pożądania ta baza jest odcięta, nie ma wspomagania dla ustanowienia się świadomości. Kiedy ta świadomość jest nieustanowiona, nie dochodząca do wzrostu, niegenerująca, jest wyzwolona. Przez bycie wyzwoloną jest stabilna, będąc stabilną jest zadowolona, będąc zadowolonym, mnich jest niezaniepokojony. Będąc niezaniepokojonym, osobiście osiąga wygaszenie. Rozumie tak: „Narodziny wyczerpane, święte życie przeżyte, co trzeba było zostało zrobione, więcej już to nie nadejdzie”. SN 22: 53

Jaka jest relacja cytowanych Sutt do w/p? Otóż, te cztery agregaty oferujące się jako dom dla świadomości, to nic innego jak determinacje. W naturalnym stanie -asnakhata – nie da się zaobserwować zmiany. Ale nie tylko to. Bez idei czasu i przestrzeni nie ma tam też nikogo, kto żyłby w świecie. Gdy jednak świadomość ustanawia się na determinacjach, wraz z ich zmianą, pojawia się czas i przestrzeń, ale nie tylko to, bo w tym czasie i przestrzeni zaczyna istnieć „ktoś”. Ten ktoś pojawił się w czasie i przestrzeni przez identyfikowanie się z nietrwałymi determinacjami, a najbardziej fundamentalną, najbardziej narzucającą się (chciało by się rzecz „naturalną”, ale skoro to określenie zarezerwowaliśmy tu dla asankhata, musimy się powstrzymać od jego użycia), jest identyfikacja z ciałem. Poprzez ciało, świadomość ucieleśnia się w czasie i przestrzeni. Jednak tu nie czeka na nią nic, prócz starości i śmierci, co samo w sobie nie byłoby jeszcze wielką tragedią, ot ćma zatoczyła parę okrążeń nad świecą, po czym wpadła w płomienie -fabula non longa est. Tak to widzą ateiści oraz pesymiści typu Ligottiego, którzy są pesymistami tylko we własnych rojeniach, w rzeczywistości to przepełnieni złudnym optymizmem przeciętniacy. W naszej wizji, świadomość nie rodzi się ani nie umiera, wszelkie takie terminy jak narodziny i śmierć mają miejsce tylko przy asocjacji świadomości z determinacjami, gdzie świadomość jest współzależnie powstała od imienia-i-materii. I tak, wraz z rozpadem jednego organu percepcyjnego, pojawia się nowy, by zaspokajać głód zmysłowych przyjemności i uczynić zadość pragnieniu istnienia.

Dlaczego na stronie „złuda istnienia” pojawiło się całkiem sporo artykułów usiłujących przekonać czytelnika, że życie jest cierpieniem? Nie jest to bynajmniej polemika z ignorantami nie uważającymi, by życie było aż takie złe, czy nawet otwarcie głoszącymi chwalbę istnienia. Ci którzy zamykają oczy na ciemną stronę egzystencji, mają całkiem dobrze opracowane systemy radzenia sobie z bólem istnienia utrzymujące ich w złudzeniach i nie sadzę, by jeden czy drugi artykuł omawiający poglądy Ligottiego czy Zapffe, mógł tu coś zmienić. „Złudzenia, pozwalające nam żyć” - zanim zrozumie się Naukę Buddy wpierw trzeba zrozumieć zawartość tej książki. Jak się nie widzi, że się jest ofiarą samo-oszukiwania na poziomie, który rozpoznaje psychologia przeciętniaków, to jaką można mieć nadzieję, by przebić się przez złudzenie rozpoznawane tylko przez ariya? Czym większy jest nasz ból istnienia, czym bardziej pozbawiona złudzeń nasza wizja ludzkiej egzystencji jako absurdu, tym praktykowanie Nauki Buddy staje się sprawą coraz bardziej naturalną i oczywistą.

Ten kto rzeczywiście chce opuścić samsaryczny dom musi wyleczyć, wyedukować świadomość w taki sposób by nie szukała w nim przyjemności ani bezpieczeństwa. Przeciwnie, musi zostać zobaczone, że wszelka egzystencja w czasie i przestrzeni jest przesiąknięta cierpieniem i tak jak nawet najmniejszy kawałek ekskrementu ma zły zapach, tak też żadna, nawet najbardziej wysublimowana egzystencja nie jest godna polecenia. Świadomość ma naturę narkomana i jest uzależniona od przyjemności. Dopiero gdy zostanie postrzeżone na drodze intuicyjnego wglądu, że dom jaki oferuje świadomości imię-i-materia, nierozerwalnie związany jest z bólem, możliwe będzie oderwanie się od niego i realizacja pustki, wolnej od determinacji. Jeden z esejów czcigodny Nanamoli kończy tak:

Pustka, o której nie można powiedzieć, że jest lub, że nie jest, ani że ma świadomość lub, że jej nie ma, podczas gdy zaprzecza absolutności wszelkim doświadczalnym wartościom, zarówno istnieniu jak i świadomości – nie może być zidentyfikowana. I to jest doktryna nie-ja tak jak to teraz widzę. Pustka nie może być “izmem” a zatem wprowadzona do światowego schematu; inaczej jak przez zaprzeczenie absolutności wszystkich jego poszczególnych wartości. Nie ma ona większego efektu na zwykłe życie niż teoria względności. Ale tak jak teoria ta całkowicie zmienia kalkulacje przy nadzwyczajnych prędkościach, tak samo jak to widzę, ten element pustki całkowicie zmienia kalkulacje w nadzwyczajnych sytuacjach: śmierci zarówno jako morderstwa, czy samobójstwa, czy jako partnerki starości.

Obecne czasy, tak jak to widzę, są w najwyższym stopniu satysfakcjonujące dla Mary Złego. Kontroluje on przeciętniaków stosownie do okoliczności. Tym dostrzegającym w znacznym stopniu ból istnienia, jak na przykład Ligotti czy Cioran, odbiera wiarę w Buddę usypiając ich w złudne poczucie bezpieczeństwa, iż ich problemy skończą się wraz ze śmiercią ciała. Innym, łudzącym się, że mają coś wspólnego z Czterema Szlachetnymi Prawdami i nazywającymi się buddystami czy nawet mnichami buddyjskimi, odebrał możność zrozumienia przekazu Tathagaty: Tathagata wie, że rozmiłowanie jest korzeniem cierpienia a z tego byciem są narodziny i starość i śmierć tego cokolwiek jest. By takie rozmiłowanie nie miało miejsca, obiekt rozmiłowania musi zostać rozpoznany jako bolesny. Zanim takie widzenie stanie się naszym bezpośrednim doświadczeniem pozostaje nam podążać za przekazem Tathagaty gdzie przyjemne uczucie powinno być widziane jako bolesne.

Tych którzy nie widzą bólu istnienia, ba, którzy wszystkie swe wysiłki koncentrują na tym by tego nie zobaczyć* a którzy odwiecznie zapełniają swoimi szkieletami tereny cmentarne dalej czeka rola nawozu użyźniającego swymi kośćmi glebę, a to dlatego, że odwrócili się plecami od Prawdy o Cierpieniu, przedkładając nad nią swoje własne idee zrodzone w umyśle przeciętniaka.

* Dlaczego zwykli ludzie zwykle reagują paniką i strachem na ideę wstrzymania istnienia czy świadomości? Są na to przynajmniej dwa powody. Pierwszym jest niemożność dostrzeżenia obu stron życia, negatywnej i destruktywnej jak również pozytywnej konstruktywnej, które to są dwoma stronami tego samego doświadczenia; odmowa zmierzenia się z dwuznacznością doświadczenia i założenie klapek na oczy by odgrodzić się na tyle na ile się potrafi od tego co niepokojące. To przez to życie staje się miłym i jawi się znośnym. Proces ten jest w większości automatyczny i podświadomy a zatem nie podlega on wglądowi, Z klapkami na oczach nie widzi się tego co niechciane i szybko zapomina o niemiłym, które zaszło. Nanamoli Thera

Może powstać jednak pytanie, czego właściwie naucza „buddyjski nauczyciel” utrzymujący „optymistyczne” poglądy na temat istnienia? Skąd w ogóle tak wielu buddyjskich nauczycieli, przy tak niewielkiej liczbie egzystencjalnych pesymistów? Odpowiedź można znaleźć w samym pytaniu. Choroba optymizmu obejmuje w sobie także przekonanie o własnej słuszności, że się wie i widzi, co oczywiście łączy się z chęcią dzielenia się swoją „mądrością”. Nie jest to bynajmniej nowe zjawisko. Austrach powiadał, iż w dawnych czasach znalazło się zaledwie siedmiu mędrców w świecie, za jego zaś czasów ledwie znalazłoby się siedmiu niewiedzących.

W Savatthi. Wtedy czcigodny Upavana zbliżył się do Zrealizowanego, złożył mu hołd, usiadł z boku, i rzekł do niego: „Czcigodny panie, pewni pustelnicy i bramini utrzymują, że cierpienie człowiek tworzy sam, pewni pustelnicy i bramini utrzymują, że cierpienie jest tworzone przez innego, pewni pustelnicy i bramini utrzymują, że cierpienie człowiek tworzy zarówno sam, jak i jest tworzone przez innego, pewni pustelnicy i bramini utrzymują, że cierpienie powstaje przypadkowo, nie będąc tworzone ani przez siebie samego ani przez innego. Czcigodny panie, co mówi o tym Zrealizowany? Czego naucza? Co powinniśmy odpowiedzieć, żeby przedstawić to tak jak było to powiedziane przez Zrealizowanego, bez błędnego reprezentowania go tym co sprzeczne z faktami? I jak powinniśmy wyjaśniać zgodnie z Dhammą, by nie dać podstawy pod uprawnioną krytykę naszego twierdzenia?” „Upavana, powiedziałem, że cierpienie jest powstałe współzależnie. Zależnie od czego? Zależnie od kontaktu. Jeżeli powie się tak, przedstawi się to tak jak było powiedziane przeze mnie, bez błędnego reprezentowania mnie tym co sprzeczne z faktami. I tak powinieneś wyjaśniać zgodnie z Dhammą, by nie dać podstawy pod uprawnioną krytykę twojego twierdzenia.

I tak, Upavana, w przypadku tych pustelników i braminów którzy utrzymują, że cierpienie człowiek tworzy sam, jest to determinowane przez kontakt. Również w przypadku tych pustelników i braminów którzy utrzymują, że cierpienie jest tworzone przez innego, jest to determinowane przez kontakt. Również w przypadku tych pustelników i braminów którzy utrzymują, że cierpienie człowiek tworzy zarówno sam jak i jest ono tworzone przez innego, jest to determinowane przez kontakt. Również w przypadku tych pustelników i braminów którzy utrzymują, że cierpienie jest tworzone przypadkowo, jest to determinowane przez kontakt. Zatem Upavana, w przypadku tych pustelników i braminów którzy utrzymują, że cierpienie jest tworzone przez samego człowieka, i w przypadku tych pustelników i braminów którzy utrzymują, że cierpienie jest tworzone przez innego, i w przypadku tych pustelników i braminów którzy utrzymują, że cierpienie człowiek tworzy zarówno sam, jak i jest ono tworzone przez innego, i w przypadku tych pustelników i braminów którzy utrzymują, że cierpienie jest tworzone przypadkowo – w każdym tym przypadku to niemożliwe by doświadczali oni (czegokolwiek) bez kontaktu”
. SN 12: 26

Nauka Budy nie różni się od innych systemów religijnych – na przykład islamu – tym, że twierdzi, jak i one, że ma monopol na Prawdę, oraz, że inni błądzą. Ale o ile w islamie, choć obowiązują wewnętrzne podziały, ogólnie rozpoznawany jest podział na my oraz oni – niewierni, którzy błądzą, to w Nauce Buddy nie obowiązuje podział na buddystów i innych, ale na widzących współzależne powstawanie i na ignorantów, akceptujących bezkrytycznie relację kontaktu tj mnie, osoby, z otaczającym mnie światem. Dlaczego tak niewielu poszukiwaczy odnajduje Prawdę? Wynika to z tego, iż są obciążeni grzechem pierworodnym – który co prawda zezwala im na poszukiwania Prawdy, jednak tylko wtedy gdy są one czynione przy obecności pewnego założenia (upadana); ale już nie egzaminacji samego założenia. A ponieważ to założenie jest determinowane przez ignorancję, tacy poszukiwacze są z góry skazani na niepowodzenie. (Jakkolwiek genialny byłby poszukiwacz w swych dociekaniach, jeżeli wychodzi z błędnego założenia, jego inteligencja nie jest inteligencją, ale ignorancją).

Jeżeli zastanowimy się logicznie nad kwestią powstania cierpienia, to te cztery propozycje: cierpienie człowiek tworzy sam, cierpienie jest tworzone przez innego, cierpienie człowiek tworzy zarówno sam, jak i jest tworzone przez innego, cierpienie powstaje przypadkowo, nie będąc tworzone ani przez siebie samego ani przez innego; pokrywają wszystkie dostępne logiczne możliwości. Jednakże, wszystkie te propozycje zakładają fundamentalny fakt osobistego cierpienia. I tak bez egzaminacji samej natury cierpienia, poszukują odpowiedzi na pytanie dlaczego osoba cierpi. Poszukiwacz Prawdy jednak musi być gotów do zakwestionowania fundamentalnych założeń, które w codziennym życiu są akceptowane jako pewniki, nawet absolutną ważności samej logiki. Nie chodzi tu o to, by wierzył w mistyczne poznanie i zaakceptował rzeczy które są sprzeczne z logiką. Bynajmniej. Logika w obrębie doświadczenia zwykłego człowieka, tj w obrębie imienia-i-materii ma swoją ważność i wszelkie myślenie oznaczające się niespójnością i brakiem logiki, z pewnością nie może nas doprowadzić do poznania prawdy. Chodzi o co innego. Weźmy słynny sylogizm:

Wszyscy ludzie są śmiertelni.
Sokrates jest człowiekiem.
Zatem Sokrates jest śmiertelny.

To logiczne. Nie mniej, sylogizm ten akceptuje jako niepodważalny – nie będący podmiotem dociekań fakt istnienia (Sokrates jest) oraz nierozerwalnie związane z istnieniem pojęcie śmierci. Dla poszukiwacza Prawdy, akceptacja tego założenia jest nie do przyjęcia i może, czy wręcz powinna być zakwestionowana na wielu poziomach. Czy rzeczywiście jestem? Czy jestem śmiertelny? Itd.

I to dla takiego poszukiwacza Prawdy, Budda wygłaszał nauki o współzależnym powstawaniu. Obecnie możemy się spotkać z objaśniającymi w/p jako procesu obejmującego trzy egzystencje, dwie egzystencje, jedna egzystencję, egzystencję z momentu na moment. W przypadku wszystkich objaśniających w/p w te sposoby – jest to determinowane przez kontakt, w każdym tym przypadku to niemożliwe by objaśniający doświadczali (czegokolwiek) bez kontaktu. Co to oznacza? Widzimy, że jakkolwiek objaśniający różnią się w szczegółach, jedni mówią o trzech egzystencjach inni mówią o egzystencji z momentu na moment, ale wszyscy biorą tą egzystencję za pewnik, mówiąc o jej kontynuacji, procesie. W/P jednakże nie jest opisem procesu trzech, dwóch, jednej egzystencji, czy nawet egzystencji z momentu na moment a strukturą za pomocą której Budda stara się pokazać przeciętniakowi: Spójrz! Oto czym jest twoja egzystencja: Z utrzymywaniem jako warunek, egzystencja. Komizm sytuacji, który jednakże może być doceniony tylko przez widzącego w/p polega na tym, że ofiary w/p objaśniają w/p. Ta sytuacja jednakże ma też w sobie elementy tragizmu. Nie ma nic tragicznego w tym, że pragnąc dobrze grać w szachy, postawiłem na złego trenera. Ot po prostu nie zostanę arcymistrzem. Tylu ludzi nie jest arcymistrzami a jakoś żyją. Jednak w/p nie jest jednym z wielu zagadnień, to sprawa trwałego szczęścia wolnego od bólu czyli to do czego każdy z nas dąży, choć nie każdy z nas gotów jest się do tego przyznać. Jako świadome czujące istoty jesteśmy praktycznie skazani na dążenie do przyjemności i na unikanie bólu. To nas łączy, różnimy się tylko w tym jak definiujemy przyjemność i ból. Jeżeli to co zdefiniowaliśmy jako przyjemność, z czasem przynosi nam ból, to najlepszy dowód, że ulegliśmy złudzeniom i nasza definicja okazała się błędna. I tak krążymy w samsarze w poszukiwaniu przyjemności, unikając bólu, aż do czasu gdy zetkniemy się z właściwym opisem i definicją tego co jest bólem a co jest przyjemnością. Autorem tego opisu jest oczywiście Budda i dzięki niemu możemy w końcu uzyskać to czego tak pragniemy, absolutną wolność od bólu. Ale … Budda odchodzi w paranibbanę, za nim arahaci, którzy mieli z nim bezpośredni kontakt. Za nimi ci którzy mieli z nimi bezpośredni kontakt. Pozostają „tylko” słowa Buddy. I ci którzy mają dość cywilnej odwagi, by podjąć się ich objaśniania, biorą na siebie znacznie większą odpowiedzialność niż trener szachowy. Jeżeli nie rozumiem szachowej strategii, mój uczeń po prostu będzie złym szachistą ale jeżeli objaśniam błędnie Dhammę komuś kto pokłada we mnie zaufanie, to praktycznie odbieram mu Nieśmiertelność. Zatem ci, którzy decydują się na objaśnianie w/p oraz ci którzy decydują się na obdarzanie ich zaufaniem, powinni pamiętać o tym fragmencie Sutty M 34

Tak też pustelnicy i bramini nieobeznani z tym światem i innym światem, nieobeznani z tym co należy do Mary i z tym co do niego nie należy, nieobeznani z tym co należy do Śmierci i z tym co do niej nie należy - długo będzie na krzywdę i cierpienie tych co uznają ich za odpowiednich przewodników i odpowiednich do pokładania w nich wiary.