piątek, 24 stycznia 2014

Lekcje Dhammy 1


Być to cierpieć, czym węższy krąg moich samo-identyfikacji, tym dotkliwsze cierpienie spowodowane przez pragnienie i lęk. Nisargadatta Maharaj


Rzeczy są, na przykład ciało jest, istnieje. Jednakże sama obecność ciała nie konstytuuje jeszcze tego co rozumie się przez słowo istnienie, czy egzystencja, np. „ciało jest”, a „ja jestem”, to dwie zupełnie różne wypowiedzi, na różnych poziomach. Pierwsze zdanie jest prawdziwe i nieskażone złudzeniem, natomiast moje istnienie, mnie samego jako podmiotu, czy osoby, jest wspierane przez ignorancję i wymaga dodatkowo samo-identyfikacji, np. jestem ciałem, czy jestem uczuciem, która to identyfikacja jest zawarta implicite w zdaniu jestem smutny. I tu znowu widzimy dwa poziomy, uczucie smutku jak najbardziej jest, istnieje, natomiast „jestem smutny” zawdzięcza swe istnienie ignorancji i samo-identyfikacji z uczuciem smutku, w tym wypadku.

Ale wraz z moim pojawieniem się jako istniejącej osoby, pojawia się lęk, gdyż moje istnienie jest zagrożone. Nie musi to być zagrożenie czysto fizyczne. Skoro uznałem się za muzułmanina, i wiem jak się rzeczy mają, obecność niewiernych jest dla mnie zagrożeniem, choćby z tego powodu, że pokazuje mi to, iż tak naprawdę nie wiem, lecz tylko wierzę, a inni zupełnie nie podzielają mej wiary. To może rodzić pragnienie unicestwienia niewiernych. Oczywiście w obrębie islamu mogę dokonać jeszcze węższej samo-identyfikacji, co tylko powiększy grono mych oponentów. Przykład toporny, ale dobrze ilustrujący omawiany cytat. Jeżeli to zrozumiemy, powinniśmy także zrozumieć drogę do uwolnienia się od pragnienia i lęku, czyli procedurę odwrotną od samo-identyfikacji, to jest dezidentyfikację.

Co prawda zwrot ten nie pojawia się explicite zbyt często w Suttach -atammayata- ale implicite jest zawarty w przekazie czy pouczeniu Buddy by widzieć wszystkie rzeczy tak: „To nie moje, tym nie jestem, to nie moje ja”. Praktyka uważności, też opiera się na dezidentyfikacji, jakikolwiek obiekt się pojawia w naszym doświadczeniu, widzimy go jasno jako obiekt, jako coś zewnętrznego w stosunku do nas, obserwując jego pojawianie się, trwanie, i przemijanie. W przypadki ciała, które jest w miarę stabilnym obiektem, przemijanie wyobrażamy sobie jako jego śmierć, co wzmacnia przekonanie o tym, że faktycznie jako obiekt identyfikacji ciało sprowadza na nas śmierć.

Warto zauważyć, że doktryna anatta, dotyczy właśnie tego. Nie oznacza ona bynajmniej, że „nie ma ja”, a tylko, że wszystkie rzeczy są „nie-ja” - czytaj: żadna rzecz nie jest godna tego by się z nią identyfikować.