Być to cierpieć, czym węższy krąg
moich samo-identyfikacji, tym dotkliwsze cierpienie spowodowane przez
pragnienie i lęk. Nisargadatta Maharaj
Rzeczy są, na przykład ciało jest,
istnieje. Jednakże sama obecność ciała nie konstytuuje jeszcze
tego co rozumie się przez słowo istnienie, czy egzystencja,
np. „ciało jest”, a „ja jestem”, to dwie zupełnie różne
wypowiedzi, na różnych poziomach. Pierwsze zdanie jest prawdziwe i
nieskażone złudzeniem, natomiast moje istnienie, mnie samego
jako podmiotu, czy osoby, jest wspierane przez
ignorancję i wymaga dodatkowo samo-identyfikacji, np. jestem
ciałem, czy jestem
uczuciem, która to
identyfikacja jest zawarta implicite w zdaniu jestem
smutny. I tu znowu widzimy dwa
poziomy, uczucie smutku jak najbardziej jest, istnieje, natomiast
„jestem smutny” zawdzięcza swe istnienie ignorancji i
samo-identyfikacji z uczuciem smutku, w tym wypadku.
Ale
wraz z moim pojawieniem się jako istniejącej osoby, pojawia się
lęk, gdyż moje istnienie jest zagrożone. Nie musi to być
zagrożenie czysto fizyczne. Skoro uznałem się za muzułmanina, i
wiem jak się rzeczy mają, obecność niewiernych jest dla mnie
zagrożeniem, choćby z tego powodu, że pokazuje mi to, iż tak
naprawdę nie wiem, lecz tylko wierzę, a inni zupełnie nie
podzielają mej wiary. To może rodzić pragnienie unicestwienia
niewiernych. Oczywiście w obrębie islamu mogę dokonać jeszcze
węższej samo-identyfikacji, co tylko powiększy grono mych
oponentów. Przykład toporny, ale dobrze ilustrujący omawiany
cytat. Jeżeli to zrozumiemy, powinniśmy także zrozumieć drogę do
uwolnienia się od pragnienia i lęku, czyli procedurę odwrotną od
samo-identyfikacji, to jest dezidentyfikację.
Co
prawda zwrot ten nie pojawia się explicite zbyt często w Suttach
-atammayata- ale implicite jest zawarty w przekazie czy pouczeniu
Buddy by widzieć wszystkie rzeczy tak: „To nie moje, tym nie
jestem, to nie moje ja”. Praktyka uważności, też opiera się na
dezidentyfikacji, jakikolwiek obiekt się pojawia w naszym
doświadczeniu, widzimy go jasno jako obiekt, jako coś zewnętrznego
w stosunku do nas, obserwując jego pojawianie się, trwanie, i
przemijanie. W przypadki ciała, które jest w miarę stabilnym
obiektem, przemijanie wyobrażamy sobie jako jego śmierć, co
wzmacnia przekonanie o tym, że faktycznie jako obiekt identyfikacji
ciało sprowadza na nas śmierć.
Warto
zauważyć, że doktryna anatta, dotyczy właśnie tego. Nie oznacza
ona bynajmniej, że „nie ma ja”, a tylko, że wszystkie rzeczy są
„nie-ja” - czytaj: żadna rzecz nie jest godna tego by się z nią
identyfikować.